Bronowice, tak, chodzi o te z Wyspiańskiego, dziś kameralną dzielnicę Krakowa, przez wielu uważaną za najszczęśliwszą w mieście. Za oknem bujna zieleń, po sąsiedzku stadnina koni, nieopodal potok. O malowniczym miejscu, które Dominika i Bartosz wybrali dla siebie i swoich dwóch córek na rodzinną siedzibę, architektka Zofia Rostworowska mówi krótko: „wyrwane z miejskiego kontekstu”. Właściciele domu dokładnie tego potrzebują, kiedy wracają z licznych podróży.
Oszczędna czerń dyscyplinuje
Zofia Rostworowska, architektka wnętrz z dyplomem krakowskiej ASP i mgr. inż. Anna Jędrysko, absolwentka Wydziału Architektury Politechniki Krakowskiej, niełatwe miały zadanie.
Bartosz, doskonale zorientowany we wnętrzarskich trendach, które śledzi, jeżdżąc na światowe targi designu, jest miłośnikiem skandynawskiego wzornictwa, prostych form, szlachetnych materiałów. Surowość, klasyka, jakość zderzone z żywiołowością rodziny, jej stylem życia, codziennymi potrzebami i bajkową wręcz przyrodą spod Bronowic pozwoliły jednak stworzyć przestrzeń tak spójną i ciepłą, że chce się tu żyć.
Dyscypliny zdają się tu pilnować czarne linie wpisane w konstrukcję domu i wnętrz. Projekt, wyliczony i wyrysowany z inżynierską dokładnością, zrealizowany z dbałością o najdrobniejszy detal, ale też z artystyczną swobodą i fantazją, odpowiedział na potrzeby domowników. To, co we wnętrzu jest trwałe – czyli stałe zabudowy, podłogi, okładziny ścian – stanowi tło dla mebli i lamp wybranych przez Dominikę i Bartosza wspólnie z architektkami.
Motywem, który obecny jest w całym domu i sprawia, że kompozycyjnie łączy wnętrza, są czarne linie: podziały w szklanych ścianach, ramy okien, konstrukcja schodów, mocna kreska podłużnej lampy nad kuchenną wyspą, delikatne nitki przewodów zasilających reflektory nad stołem w jadalni.