Dom niewiernych śliwek
Architekci Olivier Martin i Virginie Graviere wskrzeszają stare mury
Ponad 4 tysiące kilometrów mieli do pokonania benedyktyńscy mnisi powracający po trzeciej wyprawie krzyżowej do opactwa we francuskim Clairac. Mogli wracać tuż po tym, jak wojska chrześcijańskie zdobyły Akkę. Oblężenie miasta trwało dwa lata, walki należały do najkrwawszych w całym średniowieczu, w obozie panowały głód i malaria, brakowało wody pitnej. Jednak oprócz brzemienia złych wspomnień mnisi dźwigali również słodki ciężar. Ich łupem z Ziemi Świętej były bowiem suszone śliwki damasceńskie – „niewierne”, „barbarzyńskie”, może nawet splamione krwią chrześcijan, ale za to pożywne, zdrowe, dobrze znoszące długie podróże. Znane jest zamiłowanie benedyktynów do ogrodnictwa, to im zawdzięczamy między innymi jedną z pierwszych książek ogrodniczych w Europie – poemat botaniczny Liber de cultura hortorum z pierwszej połowy IX wieku.
Braciszkowie z Clairac również znali się na uprawach. Uzyskane sadzonki udało się im zaszczepić na lokalnej odmianie śliwy. Tym samym pod koniec XII wieku, gdy po Europie niosła się wieść, że trzy największe armie kontynentu nie zdołały wygnać sułtana Saladyna z Jerozolimy i poniosły tam ogromne straty, benedyktyni z Clairac celebrowali swoje małe, niekoniecznie święte zwycięstwo. Może na chwilę stracili doktrynalną czujność, wprowadzając muzułmańskie nasienie do chrześcijańskiej gleby, ale łatwo ich zrozumieć. Nowa odmiana owocowego drzewka wydawała się zupełnie niewinna – zakwitła dziewiczą bielą, dawała fiołkoworóżowe owoce, które zakonnicy suszyli na słońcu pod wszystkowidzącym okiem opatrzności.
Jak robaczek Brzechwy
Uprawy upowszechniły się, a śliwkową stolicą Francji stało się pobliskie Agen, położone w departamencie Lot-et-Garonne.