Zgodnie z przesłaniem filmu twórcy nie pytali fundacji Gala-Salvador Dalí, dbającej o spuściznę twórcy, o zgodę na wykorzystanie jego wizerunku. Ciekawe, co by na to powiedział sam artysta, a co jego muza i managerka Gala? Bo Dalí to nie tylko dobro narodowe Hiszpanii, ale i kosztowny znak towarowy.
Salvador znaczy zbawca
„Moim przeznaczeniem było, jak wskazuje moje imię, oswobodzenie malarstwa od próżni współczesnej sztuki” pisał w „Dzienniku Geniusza”.
Jako dziesięciolatek zaczął brać lekcje rysunku. Mając lat 14, wystawiał już obrazy. Dwa razy wyleciał z Królewskiej Akademii Sztuki w Madrycie, której zresztą nigdy nie ukończył, bo uważał, że nikt nie jest godzien go egzaminować. W końcu lat 20. ruszył na podbój Paryża. Po wizycie w pracowni Picassa stwierdził, że jeden jego własny obraz jest więcej wart niż wszystkie uznanego mistrza.
W kręgu surrealistów, wpierw uważany za błazna, szybko stał się znaczącą postacią. Ale nie na długo, bo koledzy, komuniści i pacyfiści, wykluczyli go z grupy za prawicowość, elitaryzm i chciwość (zarzucił mu ją André Breton, ideolog grupy, który utworzył też słynny anagram jego nazwiska – Avid a Dollars, czyli spragniony dolarów). Dalí nie wyrzekł się jednak surrealizmu i świata podświadomości. I jak ojcem duchowym ruchu był twórca psychoanalizy Sigmund Freud, tak Dalí stworzył jego ikonę. Obraz „Trwałość pamięci”, znany też jako „Miękkie zegary”, stał się jednym z najsłynniejszych dzieł i symbolem surrealizmu.
Powstał w 1931 r., gdy Dalí po kolacji i wyjściu gości rozmyślał o miękkości leżącego na talerzu camemberta. W pracowni stał wtedy niedokończony obraz przedstawiający skały, morze i uschłe drzewo. W pewnym momencie Dalí zobaczył zegarki wiszące na gałęziach. Dokończył obraz i... przeszedł do historii. W 2008 r. odlew rzeźby „Profil czasu”, wykonanej na podstawie obrazu, zakupiła spółka Leszka Czarneckiego. W 2012 r. dzieło przeniesiono z Arkad Wrocławskich do Warszawy, stoi przed Sky Tower.
Leda i Madonna
Punktem zwrotnym w życiu malarza było poznanie Gali, Rosjanki, która dla niego rozwiodła się z poetą Paulem Éluardem. Dalí ją wielbił, uważał za boginię miłości i medium. Był przekonany o jej zdolnościach jasnowidzenia i nadnaturalnej mocy. Nazywał ją też Galuszka, Galuszkineta, Galarina (od „La Fornariny” Rafaela). Tworzył happeningi, w których oboje wykluwali się z jaj jak mityczne bliźnięta, Kastor i Polluks. Malował ją jako Ledę, Świętą Helenę i Madonnę. Zaczął podpisywać swoje płótna Dalí Gala.
Została jego żoną, muzą, matką i marszandką. Narzuciła mu dyscyplinę, zamykając w pracowni, póki nie skończy pracy. Negocjowała w jego imieniu i podpisywała kontrakty. Stworzyła międzynarodowy elitarny klub Zodiak; każdy z dwunastu zaproszonych do niego bogatych kolekcjonerów co miesiąc miał kupić wylosowane dzieło Dalego. Jego życie dzięki niej zmieniło się kompletnie. Chwilę wcześniej, wyrzucony z domu przez ojca, zamożnego katalońskiego notariusza, mieszkał z Galą w rybackiej chacie. Ale już wkrótce będą mieli świat u stóp.
Konkwistador
W 1933 r. Dalí miał pierwszą wystawę w Stanach Zjednoczonych. Okazała się sukcesem, a obrazy zakupiło Museum of Modern Art i Wadsworth Atheneum. Dalí stał się modny wśród amerykańskich wyższych sfer. Portrety zamawiali u niego Helena Rubinstein i Jack Warner. On sam wziął udział w filmie Alfreda Hitchcocka „Urzeczona”. W 1936 r. jego portret, wykonany przez innego surrealistę, Man Raya, znalazł się na okładce „Time”.
Rok później powstał kolejny obraz ikona. Na pierwszym planie znajduje się Wenus bez twarzy. Z jej ciała, jakby w stanie rozkładu, wystają szuflady, które interpretowano jako sekrety i lęki ludzkie. A w tle płonąca żyrafa, od której obraz wziął tytuł.
Markiz i dandys
W latach 60. brylował w towarzystwie słynnych modelek i gwiazd. Andy Warhol zrealizował poświęcony mu film. Od niechcenia stworzył logo lizaków Chupa Chups, które przetrwało do dziś. Za płynące strumieniem pieniądze kupuje m.in. zamek w Púbol. Tym samym zyskuje tytuł, może zwać się Salvador Felipe Jacinto Dalí y Domènech, markiz de Púbol. Posiadłość ofiarowuje Gali. On sam podróżuje między Paryżem a Nowym Jorkiem. Spaceruje po Manhattanie w toczku i pelerynie z lamparciego futra, z gepardami na smyczy i laską z główką wysadzaną klejnotami. Zawsze uwielbiał przebrania. „Przymierzyłem kilka par kolczyków siostry. Podobały mi się, ale uznałem, że będą niewygodne przy pływaniu. Włożyłem mój perłowy naszyjnik” pisał w 1929 r. o przygotowaniach do pierwszego spotkania z surrealistami. Za ucho zatknął kwiat pelargonii.
Jego ekstrawaganckie pomysły wzbudzały zachwyt. Zaczął projektować biżuterię i suknie dla dyktatorek mody: Elsy Schiaparelli i Coco Chanel. Słynną kreację z homarem nosiła Wallis Simpson, Meghan Markle tamtej epoki.
Pierwsze precjoza powstały w nowojorskiej pracowni Alemany & Ertman. Do produkcji użyto 24-karatowego złota, rubinów, pereł, diamentów i szmaragdów. Całą kolekcję można dzisiaj obejrzeć w muzeum w rodzinnym mieście Figueras. Repliki trzech najciekawszych obiektów: Rubinowe usta, Oko czasu i Słoń, są do kupienia w salonach Rosenthal.
Z ust do ust
Dalí projektował meble. Najsłynniejszym i najczęściej kopiowanym stała się stworzona w 1936 r. kanapa w kształcie ust ówczesnej seksbomby kina Mae West. Oryginalny model był obity tkaniną w wylansowanym przez Schiaparelli kolorze shocking pink. Zmysłowo różowa była też sofa Vis à Vis, z oparciem zwieńczonym z jednej strony kobiecą dłonią z pierścionkiem, a z drugiej męską, z zegarkiem. Zaprojektował też krzesełka na trzech nóżkach, obutych w pantofle na obcasiku, z oparciem jak łabędzia szyja, oraz odpowiednie do nich stoły, podtrzymywane damską stopą i dłonią. Ewidentnie erotyczny charakter mają także jego lampy Cojones i Mulatas. Od lat 90. repliki mebli Dalego produkuje hiszpańska firma BD Barcelona. Ceramiką Dalí również się zainteresował.
– Fenomen niemieckiej manufaktury Rosenthal polegał na tym, że jej właściciel za punkt honoru poczytywał sobie współpracę z najwybitniejszymi współczesnymi mu artystami – opowiada Andrzej Kareński-Tschurl, przedstawiciel firmy na Polskę. – Salvador Dalí zaprojektował trzy patery produkowane (w limitowanych seriach) z trzech materiałów: szkła, białej porcelany i kamionki. Udało się go też przekonać do ozdobienia kilku elementów serwisu Suomi. Dzięki temu na gładkich powierzchniach dzbanka, salaterki i wazy pojawiły się motywy z jego twórczości, co sprawiło, że te „banalne” przedmioty stały się pożądanymi obiektami sztuki.
Życie jak teatr
Talent Dalego, który odszedł w 1989 r., mając 85 lat, był jak gejzer. Najlepiej widać to w Teatro-Museo Dalí w Figueres. Muzeum projektu artysty powstało na ruinach teatru zbombardowanego podczas hiszpańskiej wojny domowej. Wybór miejsca znamienny, bo jak twierdził Dalí, całe jego życie było teatrem. Zwiedzających witają złote manekiny, ogromne jaja na dachu, a we wnętrzu setki rzeźb, grafik, instalacji, fotografii, biżuterii i dzieł w technice stereoskopii.
Dla Rafała Dereckiego, Category Managera w Vestel Poland, Dalí to idol, ekscentryczny, barwny i nowatorski twórca. Nie dziwi więc, że znalazł się w Art Collection – linii lodówek z portretami ikonicznych twórców na frontach, autorstwa Urszuli Clarise. Jej Dalí, a właściwie jego oko wygląda, jakby nas podglądało. Sprawdzało, czy wiemy, gdzie leży granica między snem i jawą, żartem i sztuką, kreacją i prawdą.