Lotos dla autokraty
Krzywoliniową, dziurawą strukturę dachu Domu Muzyki docięto do zielonych gospodarzy terenu. Budynek w Budapeszcie ma przybliżać historię muzyki i bogatą spuściznę rodzimych kompozytorów, funkcjonując „w synergii i harmonii z naturą”. Pnie rosnących w środku drzew łatwo pomylić ze smukłymi podporami stropu. Szklana fasada zaciera granicę między parkiem a architekturą – Japończycy tę sztukę opanowali do perfekcji. Dach porównuje się do plasterka kłącza lotosu – składnika kuchni orientalnej. Obok sal wystawowych i kawiarni działa kopuła dźwięku – 32 głośniki tworzą wrażenie zanurzenia się w falach dźwiękowych. To nawiązanie do sferycznego audytorium, pomysłu kompozytora Karlheinza Stockhausena, zrealizowanego na Expo’70 w Osace. Wydawałoby się, że tego typu ikoniczną, wizjonerską i kosmicznie drogą architekturę przegonił z Europy poprzedni kryzys. Na Węgrzech jednak społeczna kontrola władzy jest nikła. Kontekst polityczny i tysiące złotych liści zdobiących sufit skłoniły krytyka „Guardiana” Olivera Weinwrighta do pytania: „Czy zachwycające dzieło Fujimoto nie jest tylko kolejnym kulturalnym świecidełkiem dla opresyjnego przywódcy Victora Orbana?”.
Świat może być lepszy
W Metz we Francji stworzył (z Jeanem de Gastines) filię Centrum Pompidou. Jej rzeźbiarski dach to echo dalekowschodnich tradycji rzemieślniczych – drewniana konstrukcja powstała bez metalowych złączy, na wzór bambusowego kapelusza. Ale dziś od efektownych ikon, jak ta w Metz, więcej emocji budzi architektura społecznie zaangażowana. Sławę i podziw w oczach kolejnych pokoleń architektów przyniosły Japończykowi tymczasowe schronienia dla ofiar trzęsień ziemi, tajfunów i wojen. „Innowacji nie ogranicza rodzaj budynku, a współczucia – budżet.