Równina aż po horyzont. Wzrok sięga daleko. Wokół roztacza się typowo holenderski pejzaż: poprzedzielane kanałami poldery, groble, liściaste lasy i zagajniki. Wtopione w ten krajobraz, otoczone drzewami, stoją dwa niewielkie, dyskretne – jak nazywają je właściciele – bungalowy. Jeden został przeznaczony dla rodziny, drugi dla gości. W granicach prywatnej posiadłości znajduje się też staw, z malowniczą wysepką pośrodku.
Kiedyś to urokliwe miejsce należało do znanego holenderskiego artysty. Willem Gerrit van de Hulst jr. był synem słynnego pisarza książek dla dzieci, również Willema Gerrita van de Hulsta. Od wczesnej młodości tworzył ilustracje do bajek, najpierw tych napisanych przez ojca, a potem innych autorów. Malował też pejzaże. Inspirował się urodą miejsc, które mijał, przemierzając Holandię łodzią służącą jednocześnie za dom i pracownię. W drodze był przez wiele lat. W końcu trafił na miejsce, w którym zapragnął pozostać na stałe. W 1964 r. polecił wybudować nad brzegiem stawu dom, a obok rodzaj przybudówki przeznaczonej na studio – z jedną ścianą całą przeszkloną, tak aby móc do woli patrzeć na wysepkę, odbijające się w tafli wody drzewa, czerpać natchnienie z sielskiego otoczenia i malować, malować aż do końca.
Po śmierci w 2006 r. wiekowego już artysty posiadłość została sprzedana. Nowi właściciele przerobili studio na dodatkową przestrzeń mieszkalną. Kolejni – małżeństwo z dziećmi – postanowili przekształcić oba bungalowy w całoroczne domy wypoczynkowe w stylu skandynawskim. Chcieli, by służyły one za wygodne miejsce kontaktu z naturą nie tylko podczas weekendowych wypadów za miasto, ale też dłuższych wakacji, zarówno latem, jak i zimą. Budynki miały być więc ciepłe – dosłownie i w przenośni, jasne, z dużą liczbą drewnianych elementów we wnętrzu.