O Palma de Mallorca, stolicy archipelagu Balearów, mówi się Mała Barcelona – ze względu na liczne secesyjne kamienice zbudowane w stylu Gaudiego i z powodu milionów turystów z całego świata, którzy co roku odwiedzają miasto. Wśród nich znalazła się również Teresa Sapey, architektka, urodzona we Włoszech, ale mieszkająca na stałe w Madrycie. Przyjechała na Majorkę w 2016 r. i z miejsca zakochała się w wyspie. Pewnego dnia spacerowała krętymi uliczkami starówki Palmy. W labiryncie malowniczych zaułków odkrywała wybudowane w późnym średniowieczu i zachowane w całkiem dobrym stanie pałacyki dawnych miejscowych notabli. Przez ozdobne kraty bram zaglądała na urokliwe podwórka, zastawione rzędami ukwieconych doniczek.
Jedno palazzo wręcz oczarowało Teresę. Na jego dziedzińcu wybrukowanym okrąglakami znajdowały się podcienia wytyczone przez filary połączone łukami oraz stare kamienne schody. Wyposażone w dekoracyjnie kutą barierkę i drewnianą poręcz wiodły na reprezentacyjne pierwsze piętro, tzw. piano nobile. Największe wrażenie robiły jednak zachowane w elewacji pałacu od strony podwórka późnogotyckie w duchu włoskim triforia (otwory okienne przedzielone na trzy części) o cienkich kolumienkach. „Ludzie, którzy tu mieszkają, to prawdziwi szczęściarze”, stwierdziła Teresa i wtedy obok zabytkowego, drewnianego portalu dostrzegła ogłoszenie: „na sprzedaż”. „Na pewno mnie nie stać”, pomyślała, ale postanowiła sprawdzić. Cena, istotnie, okazała się wręcz horrendalna. Jednak przy okazji kontaktu z właścicielami poznała ciekawą historię palazzo.
Wybudowano je w XVI w. na zlecenie włoskiego pirata z Genui, który postanowił osiąść w Palmie. Czy to z powodu historii Majorki – wyspa często stanowiła cel korsarskich ataków, czy ze względu na nieeleganckie maniery nowego sąsiada okoliczni mieszkańcy nie powitali go serdecznie.