Podczas wernisażu Jean-Philippe Hugron, dziennikarz magazynu „L’Architecture d’Aujourd’hui”, mówi, że realizacje pracowni z Katowic zaskakują, bo jakimś cudem powstały w miejscu będącym jak „biała karta” – bez interesujących odniesień. – Nie do końca się z tym zgadzam – komentuje Konieczny. – Może nie mamy w kraju inspiracji, które byłyby ciekawe dla człowieka z Zachodu, ale dla mnie nawet transformacja domu „kostki”, typowego dla PRL-u, była warta uwagi. Projekty mojej pracowni wyrastają m.in. z takich obserwacji. To są nasze korzenie, a ja już wyzbyłem się kompleksów.
Architekt uhonorowany wieloma nagrodami w międzynarodowych konkursach przyznaje, że musiał się starać trzy razy bardziej niż jego koledzy po fachu z Danii czy Holandii, którzy na starcie dostają ogromny kredyt zaufania, właśnie z racji pochodzenia. Wspomina, jak spotykano się z nim tylko dlatego, że Poland mylono z Holland, więc w chwili sprostowania następowała konsternacja i dopiero prezentacja portfolio umożliwiała dialog.
Twist po myśl
Na zdjęciach z wernisażu w Galerie d’Architecture intrygują postaci uchwycone w pozach niemal tanecznych. Wyjaśnienie zawiera sam tytuł wystawy: w planszach z obiektami KWK Promes jest zaklęty ruch. – Wykonaliśmy je na wzór pocztówek zapamiętanych z dzieciństwa. Wystarczy spojrzeć na nie pod innym kątem, a odkrywasz, że przedstawione budynki się poruszają, dostrzegasz wtedy, jak działają – mówi architekt. To genialne w swej prostocie rozwiązanie, jest wręcz idealne do tłumaczenia architektury autorstwa Koniecznego, gdzie zamiast drzwi mamy zwodzoną platformę albo ruchome ściany czy tarasy. W ten sposób publiczność zostaje zaproszona do zabawy, następuje interakcja.