Kręte ścieżki wśród wysokich traw, dające cień drzewa z budkami lęgowymi dla ptaków, zielone skarpy, zbiorniki i kaskady wodne, wygodne ławki. Dookoła żadnych samochodów. Mieszkańcy wywodzący się z różnych środowisk, o różnym statusie materialnym i w różnym wieku, nie czują się anonimowo i obco, mają blisko do szkoły, przychodni, sklepu i tramwaju. Wizja takiego osiedla nie musi już uchodzić w Polsce za utopijną. Po przemianach ustrojowych w 1989 r. standardem w naszej mieszkaniówce było wyciskanie PUM-u, czyli zwiększanie powierzchni użytkowej mieszkalnej, a tym samym zysku dewelopera, za wszelką cenę – kosztem dostępu do podstawowej infrastruktury i usług, nasłonecznienia mieszkań, zieleni, przestrzeni publicznej, a w konsekwencji relacji międzyludzkich i dobrostanu mieszkańców.
Dekadę temu dyskusję na temat dehumanizacji polskich osiedli ożywił projekt modelowego osiedla Nowe Żerniki we Wrocławiu. Miał być „alternatywą dla taśmowej produkcji mieszkań” i głowiło się nad nim aż 40 pracowni. Inspiracją była wystawa WUWA zorganizowana w tym mieście w 1929 r. i eksperymentalne, awangardowe osiedle, wybudowane z tej okazji w pobliżu Hali Stulecia.
Choć realizacja Nowych Żernik się przeciąga, a w zasięgu spaceru wciąż brakuje szkoły publicznej i porządnego sklepu spożywczego, osiedle to nadal wydaje się być najambitniejszą próbą uzdrowienia polskiej mieszkaniówki. Siłą dobrego przykładu projekt skłonił rynek mieszkaniowy do przewartościowań. W pejzażu polskich miast znajdziemy dziś wiele propozycji alternatywnych wobec wspomnianego (sub)standardu.
Pod rękę z historią
Gdański kanał Na Stępce opływa wyspę Ołowiankę i uchodzi do Starej Motławy. Z mostu nad kanałem widać słynny Żuraw, a z głównego deptaku, Długiego Pobrzeża – tereny za kanałem. To na nich, w miejscu dawnej rzeźni i zakładów przetwórstwa mięsnego, wybudowano osiedle Riverview, siedem budynków tworzących zwarty kwartał zabudowy.
– Znajdziemy tu odniesienia do architektury hanzeatyckiej, charakterystycznej dla miast kupieckich północnej Europy, czego przykładem jest pierzeja ul. Na Stępce, podzielona na wąskie, kilkupiętrowe segmenty, z rytmem pionowych podziałów, zwieńczone spadzistymi dachami. Budynki stoją prostopadle do ulicy, swą kubaturą sięgając w głąb działki, jak to miało miejsce w dawnych miastach portowych – wyjaśnia Michał Sadowski, architekt z pracowni APA Wojciechowski. By wybrać właściwe proporcje kolorystyczne, nasycenie barw, kolor fug, wykonano szereg próbnych fragmentów fasady. – Naszym zamierzeniem było stworzenie minimalistycznego detalu o wysokiej precyzji wykonania, który nawiązywałby do historycznego rytmu i wertykalności, ale przywodził na myśl współczesną formę – podkreśla Michał Sadowski.
Te dyskretne nawiązania do kontekstu i przeszłości miejsca pokazują zmianę, jaką przeszedł Gdańsk. Mając do dyspozycji atrakcyjne tereny w ścisłym śródmieściu, miasto latami odwlekało decyzje, jak je zagospodarować, by nową zabudową nie zniszczyć historycznej aury, ale też nie przywołać zmory historyzujących rekonstrukcji. Osiedle (oraz nowa zabudowa Wyspy Spichrzów) pokazuje, że troska o zabytki nie musi oznaczać skansenu. Riverview zdobyło nominację do tegorocznej edycji Mies van der Rohe Award, najważniejszego w Europie konkursu dla architektów.
Inne zadanie stało przed projektantami terenów po dawnych zakładach piwowarskich Haberbusch i Schiele na warszawskiej Woli. Po pierwsze, na powierzchni 4,5 ha oprócz zabudowy mieszkaniowej miały się znaleźć biura, sklepy, kawiarnie, punkty usługowe. Po drugie, to teren poprzemysłowy obejmujący zabytkowe pozostałości browaru: Willę Haberbusch-Schiele, Laboratorium, Warzelnię i piwnice Leżakowni, które zostały zrewitalizowane. Nowe i stare połączono po mistrzowsku – z szacunkiem, lecz bez cienia nostalgii.
– Zgodnie z najnowszymi trendami w kształtowaniu zabudowy miejsce to tworzy żywy, multifunkcjonalny fragment miasta. Będzie wyznaczało kierunek zmian dzielnicy, ale wciąż pozostanie związane z historycznym, industrialnym charakterem Woli – przewiduje Marek Moskal z JEMS Architekci. Porównuje projekt ulic, placów i ogrodów Browarów Warszawskich do hierarchii i układu pomieszczeń w mieszkaniu. – Każde pomieszczenie jest inne, ma inne przeznaczenie, umeblowanie i aranżację, ale razem tworzą spójną całość, o nastroju wyrażającym charakter mieszkańców – dodaje.
Osią kompozycji i głównym szlakiem komunikacyjnym jest odtworzona w swoim przedwojennym przebiegu ul. Krochmalna. Skręcając w Krochmalną z ul. Wroniej, zobaczymy wielkomiejską zabudowę mieszkalną wysokiej klasy, adekwatną do lokalizacji w dzielnicy zwanej „warszawskim Manhattanem”. Surowością materiałów na elewacjach budynki nawiązują do przemysłowego charakteru Browarów, są jednak na wskroś współczesne. Apartamenty przy Bramie oblicowano jasnoszarą prefabrykowaną cegłą betonową – ciekawym detalem jest widoczne kruszywo, a uskoki w bryłach nadają budynkom wyrazisty rytm i głębię. Z kolei Apartamenty przy Warzelni mają elewacje z ażurowych okiennic z siatki w odcieniu miedzi. 3000 ruchomych paneli zapewniają budynkowi zmienność i dynamikę, a barwą nawiązują do ceglanych ścian. Pomiędzy zlokalizowano centralny plac całego założenia – Rynek Warzelni, który Marek Moskal nazywa „salonem Browarów”. – Trwają prace wykończeniowe we wnętrzach lokali usługowych. Liczymy, że na wiosnę, jeśli ograniczenia związane z pandemią na to pozwolą, place, ogrody i przestrzenie publiczne Browarów Warszawskich zapełnią się ludźmi i staną się żyjącym fragmentem miasta – podsumowuje architekt.
Miasto 15-minutowe
„To zamierzenie we współczesnej Polsce bez precedensu”, napisali o Nowych Żernikach jurorzy ostatniej edycji konkursu Życie w Architekturze. Chwalili m.in. humanistyczny wymiar osiedla, skomplikowany i długotrwały proces twórczy oraz wpływ, jaki wrocławskie przedsięwzięcie wywarło na świadomość inwestorów, samorządowców i projektantów. W konkursie otrzymało dwie nagrody: tytuł Najlepszego Budynku Wielorodzinnego w Polsce 2015–19 oraz Ulubieńca Polski 2015–19 (w internetowym plebiscycie). Ma też nominację do wspomnianej już tegorocznej edycji Mies van der Rohe Award.
Promieniowanie nowożernikowskich idei trudno przecenić. Przykładem takiego oddziaływania może być osiedle Mieszkaj w Mieście w Bronowicach. To spokojna dzielnica położona na obrzeżach Krakowa. Czy nazwa osiedla jest wobec tego myląca? Niekoniecznie.
– Odżyła idea tzw. 15-minutowego miasta, sformułowana przez prof. Carlosa Moreno na Uniwersytecie Paryskim Sorbonne. Odkurzona, powróciła do łask jako objawienie starej prawdy, że ludzie najlepiej czują się tam, gdzie wszystkie podstawowe funkcje mają w zasięgu zaledwie 15-minutowego spaceru lub jazdy rowerem – podkreśla Przemo Łukasik z pracowni Medusa Group, nawiązując do strategii wcielanej od kilku lat w życie przez mer Paryża, Anne Hidalgo.
To Medusa stworzyła projekt nowej części Bronowic. – Covid-19 wyostrza nasze zmysły i przysłuży się modzie na kwartały wielofunkcyjne – komentuje Łukasik. – Postawiliśmy człowieka w centrum tego, co zwykło być określane jako inwestycja deweloperska. Mieszkaj w Mieście to nie osiedle, ale pomysł na samowystarczalną dzielnicę. Żywe miejsce z usługami, miejscami pracy, mieszkaniami i podwórkami, jakie znamy z dzieciństwa. To obszar otwarty, przechodni, niezamykany bramami, portierniami, w którym zieleń jest tak samo ważna jak architektura – zaznacza. Działa tu osiedlowy klub, w zasięgu spaceru są szkoła i przychodnia, a dojazd komunikacją miejską do śródmieścia zajmuje 15 minut. W konkursie European Property Awards 2020–2021 osiedle zwyciężyło jako przedstawiciel Polski w kategoriach Residential Development oraz Best Architecture Multiple Residence (w tej ostatniej razem z Riverview).
18 tysięcy sadzonek
W gdańskim Jelitkowie, zaledwie 500 m od plaży, położone jest osiedle Botanica. Nazwę ma owszem kwiecistą, ale nie na wyrost. Przestrzeń osiedla uwolniono od samochodów (wjazdy do garaży znajdują się na obrzeżach zabudowy), a zieleń uczyniono integralnym elementem architektury. Przy wąskich alejkach posadzono ponad 80 różnych gatunków roślin – łącznie 18 tys. sadzonek, w tym 4–5-metrowe drzewa i dojrzałe krzewy wysokie na ok. 1,5 m.
– Inspiracją była dla nas meandrująca rzeka, z jej łachami, brzegami i krętym nurtem. W Polsce rzadko spotykane są osiedla, gdzie inwestor zamiast ciąć koszty na realizacji zieleni, inwestuje w nią i tworzy z niej atut. To jest aspekt, który nasi zachodni sąsiedzi już dawno spostrzegli. Zieleń zwiększa wartość inwestycji, poprawia jakość życia w mieście, ta kwitnąca jest przyjazna dla owadów i ptaków. Na naszym osiedlu projekt architektury krajobrazu i zieleni był podstawą do stworzenia idei zagospodarowania – zaznacza autor projektu Marek Łańcucki, architekt z pracowni MAARTE. – Zieleń zaprojektowaliśmy w taki sposób, aby była atrakcyjna przez cały rok, każda z pór roku przynosi coś ciekawego i innego – dodaje architekt krajobrazu Małgorzata Sobótka. Botanica Jelitkowo zdobyła nagrodę Polskiego Stowarzyszenia Budownictwa Ekologicznego (PLGBC) za najlepszą ekologiczną zabudowę mieszkaniową w 2019 r.
Rok później nagrodę tę otrzymało warszawskie Osiedle Mickiewicza autorstwa HRA Architekci. Wśród 6-piętrowych białych bloków o oszczędniej formie, w których większość mieszkań ma ekspozycję południową, znajdziemy budki lęgowe, poidełka, roślinność owocującą dla ptactwa, a także zachowany starodrzew. Wodę deszczową wykorzystuje się do podlewania roślin i mycia rowerów. Osiedle ma certyfikat BREEAM, służący do oceny wpływu procesu inwestycyjnego na środowisko, wciąż rzadko spotykany w przypadku zabudowy mieszkaniowej.
Dostępne
Rządowy program Mieszkanie Plus realizowany jest ospale, ale – jak podkreślają uczestniczący w nim architekci – bazuje na europejskich doświadczeniach w zakresie budownictwa dostępnego.
– Program czerpie ze sprawdzonych przykładów z zachodniej Europy, m.in. wiedeńskich osiedli, które są wyznacznikiem standardu i jakości architektury odpowiadającej na potrzeby ludzi średniozamożnych, gdzie nie liczy się własność, a możliwość zamieszkania w dobrych warunkach, nieodbiegających od tych z rynku komercyjnego – tłumaczy Aleksander Drzewiecki z pracowni 22Architekci, która w ramach tego programu zaprojektowała katowickie osiedle Nowy Nikiszowiec.
Trzy kwartały tego osiedla zaprojektowano przy budżecie tak niskim, że wielu uznawało go za nierealny (2000 zł/m2). W trakcie budowy ze względu na rosnące ceny materiałów i wykonawstwa budżet istotnie uległ zmianie. Ale właśnie to osiedle dostało nominację do prestiżowej nagrody im. Miesa van der Rohe.
Budynki nazwą, kolorem, skalą i detalami w postaci czerwonych akcentów nad oknami nawiązują do Nikiszowca, dzielnicy górniczej z początku XX w. – ikony Katowic. Ceglane motywy zaczerpnięte z historycznej zabudowy znalazły współczesną odpowiedź jako mozaiki przy wejściach do klatek schodowych.
– Zafascynowała nas charakterystyczna urbanistyka Nikiszowca. Geometrycznie ukształtowane kwartały zabudowy i duże podwórka nadają mu niepowtarzalny klimat. To, co jest na miarę XXI w., to z pewnością podejście do człowieka. Stworzyliśmy samowystarczalne miejsce służące nie tylko do mieszkania, ale też do integrowania się mieszkańców i budowania lokalnej tożsamości. Tego często brakuje w deweloperskich osiedlach – zaznacza Drzewiecki.
Slow life nie dla dzików
Próbą stworzenia zielonej enklawy z dala od zgiełku milionowego miasta jest osiedle Nowe Kolibki, zbudowane tuż przy granicy Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego, w miejscu dawnego ośrodka wypoczynkowego PKP. Architekci z ROARK Studio skupili się tam na idei slow life.
– Zamierzeniem było stworzenie miejsca, które sprzyja oderwaniu od codziennej pogoni. Doszliśmy do wniosku, że jednym z elementów wpływających na poczucie bezpieczeństwa i na faktyczne bezpieczeństwo jest całkowite rozdzielenie ruchu kołowego i pieszego. Aby uczynić zasadniczą przestrzeń osiedla tylko pieszą, wykorzystaliśmy nachylenie działki. Całość założenia podzielono na mniejsze zespoły, które w zamierzeniu mają mieć skalę pozwalającą mieszkańcom na wytworzenie małych społeczności, w których ludzie się znają – tłumaczy Jakub Bladowski, architekt z ROARK Studio.
Na terenie działki, jak zaznacza, znajdowało się wiele drzew oraz krzewów, z których znaczna część wymagała wycinki sanitarnej. Najbardziej wartościowe okazy: jesiony, lipy, brzozy, zachowano. Nie ma jednak miejsc idealnych. Nowe Kolibki, podobnie jak Botanica, nie oparły się rodzimej presji grodzenia. Bladowski w tym kontekście zwraca uwagę na szczególną lokalizację. – W Gdyni z lasu wychodzą goście w postaci dzików, lisów i innych zwierząt. Jest to powszechny problem w dzielnicach graniczących z Trójmiejskim Parkiem Krajobrazowym – przekonuje. Inwestor obawiał się zniszczeń.
Szczęśliwie to jedno z ostatnich osiedli, które izoluje się od gości z zewnątrz. W Gdańsku, Gdyni, Warszawie, Krakowie samorządy w ramach uchwał krajobrazowych wprowadzają zakaz lub ograniczenia w grodzeniu nowych osiedli. Niedostępne wyrwy wyłączające hektary zabudowy z tkanki miejskiej i utrudniające poruszanie się pieszym nie znikną, ale jest szansa, że nie przybędzie nowych. W czasach polaryzujących się społeczeństw i silnych konfliktów światopoglądowych dostępne dla wszystkich osiedlowe podwórko, na którym bawią się dzieci z różnych rodzin, może okazać się ostatnią prawdziwą agorą.
RAPORT Otodom
Przyjazna architektura
Lockdown zmienił definicję komfortu w miejscu zamieszkania. Aż 2/3 ankietowanych uważa, że nowe budownictwo nie jest przyjazne. Co uczyniłoby ofertę deweloperów atrakcyjną?
• Funkcjonalnie zaplanowane przestrzeń i układ pomieszczeń, np. bez zbyt dużych korytarzy.
• Uwzględnienie zmian klimatycznych, głównie wysokich temperatur latem. Nie chodzi jednak o energochłonną klimatyzację, ale np. o zielone dachy.
• Inteligentne systemy zarządzania, które pozwalają oszczędzać energię, włączając oświetlenie (pożądane ledowe) oraz ogrzewanie, kiedy jest to niezbędne. Odzyskiwanie energii poprzez systemy rekuperacyjne, pozyskiwanie jej poprzez instalacje fotowoltaiczne. Budynek powinien być pasywny, o niskim zapotrzebowaniu na energię z zewnątrz.
• Oszczędzanie wody. Wprowadzanie instalacji służących do retencji deszczówki, zagospodarowanie wody szarej, by tę po praniu czy kąpieli używać do spłukiwania toalet.
• Zieleń na osiedlu. Nasadzanie drzew, a zamiast trawników do strzyżenia – łąki, rośliny pnące na murach i wiatach, wysokie żywopłoty, a wszystko to podlewane bez dodatkowych kosztów, jeśli zbierana jest deszczówka.
• Certyfikaty eko. Nie wystarczają już marketingowe deklaracje. Klienci pytają o BREEAM, HQE czy LEED, sprawdzają, czy deweloper jest członkiem Polskiego Stowarzyszenia Budownictwa Ekologicznego.