Rok 2020 zmusił nas do kreatywności i zmiany przyzwyczajeń, do odrzucenia wyobrażeń, co wypada, a co nie wypada. Wielkanoc świętowaliśmy na Skypie. Wakacje spędziliśmy na Podlasiu, a nie pod palmami. Na Wszystkich Świętych chryzantemy pojawiły się w domach, a nie na grobach bliskich. Co przyniesie nam Boże Narodzenie? Będziemy się trzymać rodzinnych tradycji czy stworzymy nowe wzory świętowania? Co znajdzie się na stołach – jakie nakrycia, potrawy, dekoracje?
Zaczęło się od dziadów
Choć święta Bożego Narodzenia kojarzą nam się przede wszystkim z chrześcijaństwem, to jednak ich korzenie, o czym nie zawsze pamiętamy, sięgają dawnych pogańskich tradycji i wierzeń. Opowiada mi o tym Monika Kucia, dziennikarka i kuratorka kulinarna: „Jedzenie wigilijne jest jedzeniem z łąki, pola i lasu. Stąd grzyby, kapusta, groch, ryby, pszenica, miód. To są produkty pochodzące z miejsc, gdzie według wierzeń ludowych przebywają dusze. Szczególnie grzyby – jako twory dziwaczne: niby mięso, niby rośliny rosnące w lesie – miały być napełnione mocą z zaświatów. Ale wszystkie są dostępne od wieków na naszym terenie. To także wskazuje na tradycję starszą niż święta Bożego Narodzenia. Kiedyś dziady odbywały się na cmentarzach, były spotkaniem z umarłymi i łączeniem się z nimi poprzez pokarm, przez dzielenie się jedzeniem. U pogańskich Słowian wspólne spożywanie pęczaku z makiem i miodem było wyrazem zgody. Do sporządzenia kutii używano tylko jęczmienia, który był ziarnem boskim, dodawano do niego miód – wyraz słodyczy, i mak – sprawcę spokoju i spoczynku. Nazwę potrawy wywodzono od kucia, czyli obijania jęczmienia w stępie, aby otrzymać pęczak. Tę potrawę ze zboża, maku i miodu do dziś jada się w wielu domach, oczywiście tylko w wigilię”.