Sztuką i architekturą Ela interesowała się od zawsze. Skończyła jednak studia na Wydziale Elektronicznej Aparatury Medycznej na Politechnice Warszawskiej i rozpoczęła pracę w szpitalu. Po urodzeniu syna, korzystając z urlopu wychowawczego, ukończyła kurs historii sztuki, dla przyjemności. Niedługo potem jej mama podjęła decyzję o wycofaniu się z prowadzenia kawiarni Milano, założonej przez jej przybranego ojca, a dziadka Eli. Jak pokierować dalej rodzinnym biznesem? Może zamienić kawiarnię w galerię sztuki... Ten pomysł wprowadziła w życie i w ubiegłym roku świętowała 30-lecie działalności jednej z pierwszych, a obecnie najstarszej z istniejących prywatnych galerii sztuki w Warszawie. Nazwa „Milano” pozostała – z myślą o powodzeniu przedsięwzięcia. Dziadkowi przecież przyniosła sporo szczęścia!
Zmiana zawodu spowodowała przeprowadzkę ze Śródmieścia na Saską Kępę, by być w pobliżu miejsca pracy. Ela zapuściła tutaj korzenie, a niedawno wraz z mężem, attaché kulturalnym Ambasady Holandii w Polsce, wzbogacili się o to właśnie mieszkanie – 96 metrów, słonecznych, w kamienicy z 1938 r. Z sypialni mają wyjście do ogródka, wprost pod starą jabłonkę, gdzie latem uwielbiają pić kawę. Uliczka jest zaciszna, mieszka się w spokoju.
Do tej pory żyli w otoczeniu antyków po dziadku Eli, ale te zużyły się, także mentalnie. Potrzebowali nowoczesności i przestrzeni, by godnie zaprezentować ok. 150 dzieł sztuki, ich własną kolekcję. Zamierzali pogrupować je w kącikach tematycznych. To najlepszy sposób na ekspozycję – tworzenie ciasnych kompozycji, kilka prac obok siebie, „rozmawiających ze sobą”, potem przerwa, miejsce na oddech, i kolejne obrazy. Łączy je nastrój, temat, technika, czasem kolor lub format.