Design czerpiący natchnienie ze świata przyrody to prawdziwy temat-rzeka, w dodatku rzeka, która tworzy zaskakujące meandry i rozległe rozlewiska. W dziejach historii sztuki najbardziej znany styl „organiczny” to oczywiście Art Nouveau na przełomie XIX i XX w. (znany u nas pod nazwą secesji). Przywołać tu można również ruch Arts and Crafts na czele z Williamem Morrisem, czy lata 60. ubiegłego stulecia wraz ze słynnymi projektami Pierre’a Paulina. Nadawał im nazwy wskazujące, do jakich wzorców nawiązuje; mamy więc stołki „Języki”, siedziska „Dynie”, czy kultowe fotele „Tulipany”. Obecnie wzornictwo inspirowane przyrodą przeżywa kolejne apogeum, przy czym designerzy starają się schodzić z oczywistego poziomu inspiracji formami zaobserwowanymi w lesie czy w ogrodzie coraz głębiej.
Na początek na dno oceanu. Szczególnie widowiskowa jest moda na lampy inspirowane podwodną fauną i florą. Świecące „meduzy”, „ukwiały” itp., lewitując leniwie pod sufitem, wnoszą do miejskich wnętrz tajemniczą atmosferę niezbadanych do końca głębin. Modne są też realizacje jakby żywcem przeniesione spod mikroskopu: dywany w powiększeniu imitujące wygląd jednokomórkowych organizmów, np. bakterii czy pierwotniaków. Organiczne inspiracje designerskie przesuwają się z makro- do mikro-, a nawet nanoskali. Piękno kompozycji dające się przełożyć na sztukę użytkową odkrywa się w budowie tkanek, zespołów komórek, samych komórek czy atomów.
Ale biomimetyczny design naszych czasów drąży jeszcze głębiej. Nowoczesna biomimikra polega nie na powierzchownym naśladowaniu kształtu, przejmowaniu czy interpretowaniu wyglądu, lecz na analizie struktury i procesów: wzrostu, przystosowania do środowiska itp.