Bez zaproszenia. Uwspółcześnienie (aggiornamento), o którym mówił papież Jan XXIII, zwołując Sobór Watykański II, obudziło wiele nadziei, również wśród kobiet. W świecie poza Kościołem miały coraz większą wolność. Słysząc o odczytywaniu znaków czasu, mogły oczekiwać, że Kościół zmieni się także wobec nich. Z tym że nikt nawet nie pomyślał o zaproszeniu ich na sobór.
Niektóre same próbowały o tym przypomnieć. Gertrud Heinzelmann, szwajcarska prawniczka i sufrażystka, w petycji z maja 1963 r. „Kobiety i sobór – nadzieje i oczekiwania” powoływała się na wgląd, jaki w sprawy kobiet dało jej długie zaangażowanie w ruch feministyczny, oraz na to, że jest kobietą swoich czasów. Bardzo szczegółowo krytykowała obraz kobiety w kościelnej antropologii opartej na pismach św. Tomasza z Akwinu, przypominała, że kobiety stanowią połowę, jeśli nie dwie trzecie, przystępujących regularnie do sakramentów i wspierają Kościół w sposób fundamentalny. „Chcę, by ta petycja podniosła oskarżycielski palec w imieniu połowy ludzkości, kobiet, które doświadczają ucisku od tysiącleci. Przez swoje błędne koncepcje dotyczące kobiet Kościół przyłożył się i wciąż przykłada do tej opresji w sposób, który ciężko obraża chrześcijańskie sumienie”.
Sobór rozpoczął się jednak bez udziału kobiet i wcale nie miało być o nich mowy. Z jednym wyjątkiem. Planowano napisać traktat o Maryi.
Soborowe konsultantki. Kobiety nie uczestniczyły nigdy wcześniej w soborowych obradach, nikogo więc nie dziwiła ich absencja na pierwszych sesjach Soboru Watykańskiego II. Dopiero podczas trzeciej sesji (dokładnie 23 października 1963 r.) kard. Léon-Joseph Suenens, arcybiskup Malines z Belgii, stwierdził, że nieobecność kobiet na soborze rzuca się w oczy w czasach, gdy są one obecne wszędzie indziej, niemalże na Księżycu.