Trzęsienie ziemi w 1977 r.
Trzęsienie ziemi o sile 7,2 stopnia w skali Richtera w centrum Rumunii
Wieczór 4 marca 1977 r. był wyjątkowo spokojny, w telewizji wyświetlano właśnie jakiś bułgarski film fabularny. Katastrofa przyszła niespodziewanie i było to 55 najstraszniejszych sekund, jakich doświadczyła Rumunia. O godz. 21.22 nastąpiło trzęsienie ziemi o sile 7,2 stopnia w skali Richtera z epicentrum w sejsmicznym regionie Vrancea. Zginęło 1570 osób, ponad 11 tys. zostało rannych, a 35 tys. znalazło się bez dachu nad głową. Większość z tych strat dotyczyła Bukaresztu. Wśród ofiar znalazło się wiele osobistości kultury rumuńskiej: pisarz Alexandru Ivasiuc, reżyser Alexandru Bocăneț, aktor Toma Caragiu i wielu, wielu innych. Para prezydencka Nicolae i Elena Ceaușescu przebywała wówczas w Afryce na oficjalnej kolacji wydanej przez prezydenta Nigerii. Poinformowany o kataklizmie Ceaușescu przerwał wizytę i wyruszył samolotem prezydenckim do Bukaresztu. Dowcip opowiadany w tych dniach mówił, że pilny telegram wysłany do Ceaușescu do Afryki zawierał tylko jedno słowo: VRANCEA, czyli „Vino Repede Acasă, Nicule, Capitala E Avariată” (Wracaj Szybko do Kraju, Nikosiu, Stolica Jest Zepsuta).
To, co nastąpiło po owych 55 sekundach koszmaru, to niestety nie był żart, a wręcz okrutna lekcja, z której dzisiejsza Rumunia powinna wyciągnąć wnioski. Po pierwsze, okazało się, że pod nieobecność Ceaușescu całe kierownictwo partii i państwa było sparaliżowane. Działania ratunkowe zostały podjęte dopiero wtedy, gdy szef państwa powrócił do Bukaresztu. Druga lekcja wiąże się z politycznym podporządkowaniem prasy. Rumuńskie radio i telewizja – przyzwyczajone do ścisłej kontroli – nie były w stanie dostarczyć informacji w pierwszych godzinach chaosu po trzęsieniu ziemi. Na skutek tego wielu Rumunów szukało wiadomości w Radiu Wolna Europa, które w tych godzinach okazało się praktycznie jedynym środkiem masowego przekazu zdolnym do relacjonowania Rumunom, co się dzieje w ich kraju.