Pomocnik Historyczny

Prakatastrofa Europy

Pisał uczestnik i świadek wojny: „Cała okolica, dokąd tylko sięgał wzrok, była całkowicie przeorana ciężkimi granatami. (...) Wśród żywych obrońców leżeli martwi. (...) Ogień huraganowy kosił jedną po drugiej kompanie stłoczone i trwające na stanowisku, następnie masy ziemi wyrzucane w powietrze zasypywały zwłoki, a oddziały luzujące przybywały na miejsce, gdzie byli polegli”.

Od ponad stu lat historycy zachodzą w głowę, co przeważyło szalę – i wojna, nazwana potem wielką lub I światową, wybuchła. Bo z jednej strony przeczuwano ją, wisiała w powietrzu, ale z drugiej – wiele konfliktów na przełomie wieków XIX i XX nie zamieniło się w rzeź globalną. A tu – ledwie zamach terrorystyczny uruchomił lawinę zdarzeń dyplomatycznych i militarnych.

I w tym sensie ten konflikt sprzed 110 lat, przez dekady pozostający w cieniu II wojny, może być odczytywany jak najbardziej współcześnie. Wówczas też wierzono w polityczny porządek panujący na kontynencie (tzw. koncert mocarstw); uskrzydlał ludzi cywilizacyjny dorobek dziewiętnastego stulecia – nazwanego wiekiem postępu; trwała w najlepsze belle époque. I oto peryferyjna – zdawałoby się – waśń uruchomiła demony. Wszelką myśl zaprzęgnięto w służbę nacjonalizmów, postęp techniczny przerodził się w pierwszy kontynentalny wyścig zbrojeń, ludzie z zapałem rzucili się wyrzynać innych ludzi, Europa popełniła harakiri, wciągając w to świat zarówno kolonialny, jak i wolny. Nawet jeśli wojny się spodziewano, a nawet witano ją z entuzjazmem, to przecież nie takiej wojny!

W ostatecznym rozrachunku uruchomiła ona inne demony, prowadzące do wybuchu kolejnej światowej. Mówi się nawet o drugiej wojnie trzydziestoletniej, gdzie dwudziestolecie międzywojenne jest ledwie rozejmem.

Pomocnik Historyczny „Wielka Wojna 1914-1918 wydanie II” (100225) z dnia 02.09.2024; Wstęp; s. 3
Reklama