Juvénal Habyarimana (1937–94), prezydent Rwandy
Prezydent Rwandy, Juvénal Habyarimana, ginie w samolocie przelatując nad swoją rezydencją
Wieczorem tego dnia syn prezydenta Rwandy Juvénala Habyarimany, Jean-Luc, odpoczywał z dwójką kuzynów w ogrodzie nad basenem w rezydencji głowy państwa tuż obok lotniska międzynarodowego w Kigali. O godz. 8.30 usłyszeli znajomy dźwięk silników prezydenckiego samolotu. Patrzyli, jak podchodzi do lądowania. Nagle usłyszeli gwizd i zobaczyli białą smugę zmierzającą w stronę samolotu. Pilot przechylił maszynę i wyminął pocisk.
Zanim sens tej sceny dotarł do widzów, druga biała strzała trafiła w samolot. Błysk, kula ognia i grzmot. Samolot rozpadł się w powietrzu, a jego szczątki zaczęły spadać na ogród w rezydencji prezydenta. Jean-Luc wspominał, że duża część upadła obok basenu; inna – na dach garażu.
Zaledwie pół godziny po katastrofie rebelianci Tutsi z Rwandyjskiego Frontu Patriotycznego (RPF) zaczęli ostrzeliwać ogród rezydencji. Przez wiele godzin ogniem odpowiadała im gwardia prezydencka.
W tym czasie Jean-Luc, jego matka Agathe, żona prezydenta, oraz kuzyni przeszukiwali szczątki samolotu. Chcieli znaleźć ciało Juvénala Habyarimany wśród rozerwanych, poskręcanych kawałków zwłok ofiar. Większość ciał była zniekształcona tak bardzo, że nie dało się ich rozpoznać. Tylko jedna twarz, jak opowiadał potem Jean-Luc, była nienaruszona: twarz prezydenta Habyarimany.
Nikt wówczas nie wiedział, że w ogrodzie znalazły się szczątki jeszcze jednej głowy państwa: prezydenta sąsiedniego Burundi Cypriena Ntaryamiry. Na pokładzie było ponadto sześciu wysokich rangą urzędników Rwandy, dwóch dygnitarzy z Burundi i trzyosobowa załoga francuska. Wszyscy zginęli.
Niewiadome. Wkrótce po zdobyciu stolicy kraju, Kigali, przez rebeliantów Tutsi, latem 1994 r., dziennikarz „New York Timesa” zwiedził opuszczony pałac prezydencki.