Krajobraz po bitwie. Skokiem w przepaść nazwał Jerzy Jedlicki kolejny zryw Polaków do walki o Polskę. Powstanie wybuchło nie w porę, przywódcy byli skłóceni, zagranica nieskora do poparcia nieistniejącego na mapach kraju. Patriotyczny imperatyw, podtrzymywany i prowadzony przez tajemne państwo polskie, znów okazał się nieskuteczny, a ogromny wysiłek i ofiarność daremne.
Po latach powstanie 1863 r. stanie się zaczynem prac niepodległościowych i drogowskazem dla kolejnych pokoleń marzących o wolności Polaków, ale wtedy, po klęsce, można było tylko liczyć straty. Na parę dziesięcioleci został krajobraz po bitwie. Na spustoszony kraj spadły niespotykane dotąd w zaborze rosyjskim represje, szczególnie surowe na Litwie i Białorusi, a niepokorni poddani cara znów powędrowali, jak tylu wcześniej i później, na zesłanie. Ci, którym udało się zbiec, znaleźli się na emigracji.
Sądy polowe i tryb administracyjny. Represjonowano nie tylko walczących w oddziałach, działających w Organizacji Narodowej i agendach tajnego rządu czy aktywnie wspierających bunt. Władze carskie skwapliwie pozbywały się z podległego im kraju każdego, kto w ich mniemaniu mógł zagrażać rosyjskim porządkom: wystarczyło podejrzenie, uznanie kogoś za „osobę nieprawomyślną pod względem politycznym” czy mającą „szkodliwy wpływ” na rodaków, niedoniesienie Rosjanom o widzianych w okolicy powstańcach itp., itd.; nierzadko zsyłano „mimo braku dowodów prawnych”! Sądy polowe wydawały doraźne wyroki; w Warszawie, Wilnie i Kijowie działały specjalne komisje śledcze dla spraw politycznych, które w większości kierowały wnioski do wyższej instancji, audytoriatów polowych. W Królestwie wyroki były zatwierdzane (konfirmowane) przez namiestnika, na Litwie i Rusi przez głównodowodzących wojskami.