Cena granic. W pierwszych latach powojennych Polska odmówiła zgody na to, by to państwa ententy decydowały o polityce zagranicznej i granicach odradzającej się Rzeczpospolitej. Efekty tej postawy były niejednoznaczne. Zwłaszcza że w obliczu zagrożenia w lipcu 1920 r. właśnie prośba o pomoc Anglii i Francji okazała się ostatnią deską ratunku. Za obietnicę pomocy w zatrzymaniu ofensywy bolszewickiej Polacy musieli zapłacić nie tylko upokorzeniem, ale i wyrzeczeniem się Zaolzia.
Ostatecznie batalie lat 1918–23 zakończyły się uzyskaniem chyba najkorzystniejszych z możliwych granic, ale cena była wysoka. II RP znalazła się w strukturalnym i nierozwiązywalnym konflikcie terytorialnym z Niemcami, Litwą, ZSRR i Czechosłowacją, a jednocześnie zaskarbiła sobie trwale niechętny stosunek USA i Wielkiej Brytanii. Francja deklarowała większe zrozumienie dla polskich aspiracji, co jednak nie oznaczało, iż popierała je w całej rozciągłości. Powyższe okoliczności w istotny sposób określały położenie międzynarodowe i możliwości polityki zagranicznej Polski.
W latach 20., gdy Niemcy pozostawały słabe militarnie, a ZSRR zajmowało się głównie swoimi sprawami wewnętrznymi, państwo polskie – choć nie należało do ekstraklasy – było równorzędnym graczem na arenie europejskiej. Ponieważ postrzegano jego działania w latach 1918–21 jako awanturnictwo polityczne i uznawano konflikty terytorialne z prawie wszystkimi sąsiadami za zawinione przez Polaków, bez żalu zrezygnowano z obrony ich interesów w czasie międzynarodowych rozmów zakończonych podpisaniem w 1925 r. traktatów lokarneńskich. Porozumienia te przywracały podmiotowość Niemiec na forum międzynarodowym w zamian za ich gwarancje dla układu granic w Europie Zachodniej. W wyniku tych ustaleń Polska, podobnie jak Czechosłowacja znalazły się w szarej strefie bezpieczeństwa europejskiego.