Pożar Wawelu. W niedzielę, 29 stycznia 1595 r. we wschodnim skrzydle Zamku Królewskiego na Wawelu, w wieży nazywanej Kurzą Stopką, wybuchł pożar. Od ognia rozpalonego w kominie – prawdopodobnie na skutek błędu zduna – zajęła się belka stropowa. W komnatach byli wówczas król Zygmunt III i królowa Anna. Wszczęto alarm, a na zamku zapanował chaos. Ze względu na tęgi mróz nie sposób było znaleźć wody do gaszenia: mosiężne kadzie, przygotowane na strychu właśnie na taki wypadek, zamarzły. Najszybciej zorganizowali się bracia bernardyni, którzy w skórzanych wiadrach donosili wodę z Wisły. Powstałe zamieszanie część sług postanowiła wykorzystać dla własnej korzyści. Kamerdyner królowej Jerzy Schiechel wspominał: „Jeden z hajduków złapał najładniejszą szubę sobolową królowej i chciał ją schować. Ale go przyłapano. Ujęto dwadzieścia osób, które nic nie robiły, tylko kradły”. Złodzieje dobrali się nawet do królewskiej kuchni, gdzie rozdzielili między siebie pyszności, zwłaszcza konfiturę wiśniową i porzeczkową.
Ogień poważnie uszkodził starą siedzibę królów Polski. Ogromne połacie dachu i pokoje królewskiej pary spłonęły. Zygmunt III niezwłocznie nakazał rozpocząć odbudowę, ale Wawel nie nadawał się do zamieszkania.
Dwór w drodze. Królewska para wraz ze swoimi dworami tymczasowo osiadła w pałacu w podkrakowskim Łobzowie. Właśnie tam 9 czerwca 1595 r. urodził się królewicz Władysław.
Wobec zbliżającego się terminu zwołania kolejnego sejmu – wyznaczonego na wiosnę 1596 r. – Zygmunt III podjął przygotowania do wyjazdu do Warszawy. W tamtejszym zamku rezydowała już jego ciotka, wdowa po Stefanie Batorym, królowa Anna Jagiellonka. Zamieszkiwana przez nią siedziba książąt mazowieckich była zdecydowanie zbyt mała, by pomieścić królewską parę wraz ze służbą, w pełni zdawano sobie zatem sprawę, że jest to rozwiązanie tymczasowe.