CHIŃSKA FASCYNACJA HISTORIĄ. Wedle opowieści, stojąc przed sfinksem, Napoleon miał patetycznie powiedzieć: „czterdzieści wieków patrzy na nas”. Chińczycy żyją zaś stale z poczuciem, że ich starożytni przodkowie patrzą na nich i że nie tylko są dziedzicami dorobku 5 tys. lat, ale że również niosą brzemię tych tysiącleci i problemów wywodzących się z przeszłości. W Chinach nic nie jest proste, bo zawsze ma zawikłaną historię! Życie w perspektywie wielu stuleci było dla Chińczyków tym bardziej oczywiste, że po dziś dzień funkcjonują tam klany o genealogiach sięgających nieraz 2–3 tys. lat, a wykształcony człowiek może wymieniać z pamięci swoich znakomitych antenatów sprzed setek lat i opowiadać dzieje swej rodziny w ostatnich tysiącleciach. Odegrał w tym kluczową rolę kult przodków będących bóstwami opiekuńczymi rodu, których czyny opiewano przy uroczystościach rodowych i których informowano o wszystkich sprawach rodziny: ślubach, narodzinach dzieci, klęskach i sukcesach.
Historia zawsze była prawdziwą obsesją Chińczyków, co zasadniczo różni ich np. od Indusów, którzy fascynowali się myślą religijną, a dane historyczne lekceważyli. Nawet bajka chińska nie zaczyna się jak u nas: „Za siedmioma górami, za siedmioma lasami...”, lecz: „Za panowania cesarza X w powiecie Y...”. Już od głębokiej starożytności władcy towarzyszyło stale dwu skrybów, którzy zapisywali jego słowa i czyny dla potomności. Ważniejsze edykty i rozkazy odlewano na rytualnych naczyniach brązowych. Pierwszą, i to od razu wielotomową, historię Chin spisał wielki Sima Qian (145–86? p.n.e.), ujmując ją przy tym nadzwyczaj nowocześnie. Z naukową dociekliwością zbierał dane w archiwach, odwiedzał historyczne miejsca, ze zdumiewającą precyzją opisując wydarzenia nawet sprzed tysiąca lat.