Polityczne paszkwile. W masowej wyobraźni Rzym kojarzy się z rozpustnymi ucztami i orgiami Tyberiusza, Kaliguli i Heliogabala albo cesarskich małżonek w rodzaju Messaliny, które uosabiają rozwiązłość dworu. Powszechnie zakłada się, że był to tylko czubek góry lodowej, bo moralność seksualną Rzymian cechowały ekscesy i deprawacja. Taki obraz rzeczy jest nieprawdziwy i krzywdzący zarówno dla cesarzy, jak i dla Rzymian, nawet jeśli jego geneza sięga starożytnych świadectw, dzieł historyków i literatów.
Krążyły wśród nich niesłychane opowieści na ten temat. Wystarczy zacytować bodaj najsławniejszy opis rzekomych orgii Tyberiusza z „Żywotów cezarów” Swetoniusza: „W zaciszu wyspy Kapri wymyślił urządzenie apartamentu pełnego sof jako miejsca tajemnych stosunków miłosnych, dokąd ściągnięci tłumnie zewsząd chłopcy rozpustni i dziewczęta oraz wynalazcy potwornego stosunku, których nazywał »spintriami«, spleceni w potrójnym uścisku nawzajem się sobie oddawali, aby podniecać tym widokiem jego otępiałe zmysły”. Tymczasem tak bardzo kojarzone współcześnie z cesarzami orgie wcale nie znajdują potwierdzenia źródłowego i stanowią mit współczesnej kultury – cesarzom co najwyżej (i to rzadko) przypisywano czerpanie wojerystycznej przyjemności z oglądania orgii, ale raczej nie brali w nich udziału.
Za to znajdujemy w źródłach obsesję na temat seksu we wszelkich możliwych odmianach. Jak donosił Swetoniusz, Domicjan „częste obcowanie fizyczne z kobietami uważał za rodzaj ćwiczeń, nazywając z grecka »gimnastyką łoża«. Chodziła pogłoska, że sam wyskubywał włosy swoim kochankom, uprawiał zaś sport pływacki z najpospolitszymi nierządnicami”. Jeśli wierzyć autorom zbioru biografii cesarskich o umownej nazwie „Historia Augusta”, Heliogabal nigdy nie powtarzał stosunku z tą samą kobietą oprócz żony.