„Interes całej ludzkości”
Rzymska gospodarka. Pieniądz. Miasta. Rozdawnictwo
Pytanie o gospodarkę. Niemal 100 lat temu badacz antyku Michael Rostovtzeff uznał, że rzymska gospodarka była modernistyczna i postępowa, a poziom życia w miastach imperium w okresie największej prosperity (I–II w.) nie różnił się wiele od tego z lat 20. XX w. Złośliwi zauważyli, że uczony miał chyba na myśli swoje rodzinne strony, Rosję, nie zaś miasta zachodniej Europy. W kolejnych latach do głosu doszedł Moses Finley, którego zdaniem gospodarkę Imperium Rzymskiego cechowały prymitywizm i statyczność, a dobrobyt dotyczył wąskiej elity. Dziś wiemy, że choć Rostovtzeff zagalopował się w pochwałach, to ówczesny system ekonomiczny był dużo lepiej rozwinięty, niż twierdził Finley.
Demografia. Ostrożni historycy szacują, że w początkach cesarstwa zamieszkiwało je ok. 40 mln ludzi. W połowie II w., po podboju m.in. Brytanii i Dacji – 70, a może nawet 100 mln. Sam Rzym w czasach rozkwitu cesarstwa liczył milion mieszkańców i ustępowały mu takie poleis jak Aleksandria i Antiochia (ok. 300 tys. mieszkańców). W późnym antyku do tych potęg dołączył Konstantynopol, który kosztem Rzymu – gdzie liczba ludności znacznie spadła – stał się zapewne najludniejszym miastem starożytności. U schyłku cesarstwa imperium zamieszkiwało już tylko 35–40 mln ludzi.
Rozwój miast. Tworzący na przełomie I i II w. n.e. Dion Chrysostomos (Złotousty) zauważał, że obowiązkiem cesarza było dowodzenie armią, ale też zakładanie miast, budowa mostów i dróg. Ten niewątpliwy fenomen, jakim były wielkie inwestycje budowlane, znakomicie oddają słowa innego mówcy, bynajmniej niepałającego przesadną miłością do imperium: „Kiedyż to bowiem było tak wiele miast na lądzie i morzu i to tak przyozdobionych pod każdym względem?