Mit popkultury. W potocznym wyobrażeniu Neron był brzydki, rudobrody i piegowaty, z charakterystyczną brodą podkreślającą pulchność podbródka, z loczkami nad czołem. Widzimy go, jak z dachu pałacu obserwuje płonący Rzym, który sam kazał podpalić, by zbudować nową siedzibę godną cesarza-artysty. By scenie dodać dramatu, śpiewa własną pieśń o upadku Troi, akompaniując sobie na lirze. Odgrywa rolę głównego bohatera, choć brakuje mu zdolności wokalnych i muzycznych, co sprawia, że z tragedii miasta robi farsę, łechcząc swoje wybujałe ego. Tak wygląda utrwalony przez kronikarzy i popkulturę obraz narcystycznego tyrana. Błazna bez dostojeństwa przynależnego pozycji, jaką zajmuje. Tymczasem ani Neron nie podpalił Rzymu, ani podczas szalejącego pożaru nie był w mieście, co więcej – miał całkiem niezły głos i dobrze grał na lirze. A Rzymianie początkowo wiązali z nim spore nadzieje.
Obiecujący start. Neron pochodził z doskonałej rodziny, w końcu jego matką była Agryppina Młodsza, potomkini cesarza Augusta, a biologicznym ojcem Gnejusz Domicjusz Ahenobarbus, wnuk Marka Antoniusza. Co prawda ojciec Nerona uchodził za hulakę i zmarł szybko, ale rodzinne koneksje chłopaka wystarczyły, by został uznany za doskonałego kandydata na władcę, pomimo że jego droga do władzy była naznaczona wieloma trupami w rodzinie. Ambitna Agryppina tuż po śmierci ojca swego syna wyszła za cesarza Klaudiusza, którego namówiła, by usynowił Nerona i oddał mu rękę swej córki Oktawii. Niedługo później kazała otruć męża. W dniu śmierci Klaudiusza Neron wręczył każdemu z pretorianów po 15 tys. sestercji, co odpowiadało pięciu latom żołdu, czym zaskarbił sobie ich przychylność na długie lata. Szesnastolatka okrzyknięto imperatorem. Zapowiadało się nieźle, bo w mowie tronowej wygłoszonej w senacie zapewnił, że senatorom pokrzywdzonym przez jego poprzednika zostaną zwrócone majątki i zawieszone zostaną kary.