Pax Americana. Do przyjęcia przez USA roli mocarstwa światowego zmierzali wybitni prezydenci pierwszej połowy XX stulecia: Theodore Roosevelt, Woodrow Wilson i Franklin D. Roosevelt, ale natrafiali na opór starej, zwróconej ku sobie Ameryki. Dopiero kataklizm II wojny światowej i pojawienie się na scenie nowego supermocarstwa – Związku Sowieckiego, którego decydujący udział w zwycięstwie nad Hitlerem dowiódł schyłku Europy, a ideologia uwodziła społeczeństwa Zachodu, grożąc klęską demokracji, sprawiły, że po 1945 r. USA zostały liderem Zachodu. A pod koniec stulecia globalnym szeryfem. Wiek XX stał się epoką Pax Americana. Czy będzie nim też wiek obecny?
Pokój bez zwycięstwa. Woodrow Wilson, jeszcze przed przystąpieniem USA do Wielkiej Wojny, roztoczył wizję „pokoju bez zwycięstwa”, który miałby przynieść porządek światowy oparty, nie jak dotychczas, na równowadze sił, sojuszach i tajnej dyplomacji, ale na zasadzie bezpieczeństwa zbiorowego, rozbrojenia i prawa międzynarodowego. W rok później sformułował tę ideę w „14 Punktach”: przyszły pokój miałby się opierać na porozumieniu narodów, które zagwarantuje ich niepodległość, integralność terytorialną, wolność handlu i swobodę żeglugi. Na straży tego ładu miała stać Liga Narodów, do której Ameryka – jak obiecał prezydent – przystąpi i którą będzie wspierać. Liga powstała jako jedno z postanowień traktatu wersalskiego. Sam traktat nie był jednak zgodny z duchem nowej organizacji – mocarstwa europejskie wymusiły surowe ukaranie Niemiec za wojnę. Osłabiło to Ligę i w 20 lat później doprowadziło do nowej katastrofy.
Ratyfikacja traktatu wersalskiego przez Senat USA zdawała się z początku przesądzona – Amerykanie cieszyli się z pokoju i traktatowa zasada samostanowienia narodów była im bliska.