Gdy przed laty przygotowywaliśmy „Pomocnik Historyczny” o tzw. dekadzie Gierka, z niemałym zdziwieniem odnotowaliśmy świeży chwyt reklamowy producenta „szynki jak za Gierka” (sami pamiętaliśmy z tamtych lat raczej kartki nie tylko na mięso i wędliny). Jeszcze bardziej zdumiały nas wówczas słowa Jarosława Kaczyńskiego, który – prezentujący się wcześniej jako wzorcowy antykomunista i lustrator – w kampanii prezydenckiej w 2010 r. (startował jako kandydat PiS) ciepło wypowiedział się o byłym I sekretarzu Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej jako komuniście patriocie, który chciał silnej Polski, a nawet miał mocarstwowe ambicje.
Dziś sprawy zaszły o wiele dalej. Nie chodzi tylko o komizm nazwy „szynka jak za Gierka” (która sprzedaje się w najlepsze). Blask odzyskała figura „ojca narodu”, „dobrego pasterza”, co to może nie wszystko mu się udaje, ale ma dobre intencje. A w licznych kręgach społeczeństwa odrodziło się myślenie, że socjalne transfery („władza dzieli się pieniędzmi”) usprawiedliwiają zadłużenie, upartyjnienie, nepotyzm i co tam jeszcze.
Tym bardziej warto jednym przypomnieć, a innym opowiedzieć, jak się sprawy miały w dekadzie Gierka. Ramy tej epoki wyznaczyły robotnicze strajki w grudniu 1979 r. i w sierpniu 1980 r. Zaczynała się ona względnym liberalizmem („bigosowy socjalizm”), jakimś tam uhonorowaniem marzeń Polaków o dostatku (lepsze zaopatrzenie sklepów, własne mieszkanie, mały samochodzik), a kończyła – zapaścią gospodarczą, ogołoceniem rynku, zadłużeniem państwa, bezradnością władzy, narastającą frustracją społeczeństwa i powstaniem zorganizowanej opozycji demokratycznej.
Zapraszamy w podróż do źródeł legendy o peerelowskiej belle époque.