Antyamerykański pakt trzech. Nagłośniony niebywale przez propagandę pakt trzech był układem ściśle obronnym i antyamerykańskim. Nie przewidywał żadnej pomocy w rozstrzygnięciu obu paralelnych wojen, czy to europejskiej, czy japońsko-chińskiej. Po prostu miał odstraszać Stany Zjednoczone przed włączeniem się w którąś z nich. W tym sensie jego rola, jako przedsięwzięcia w znacznej mierze propagandowego, okazać się miała odwrotna do zamierzonego. Wspierający tak Brytyjczyków jak i Chińczyków Roosevelt, akurat jesienią 1940 r. ubiegający się po raz trzeci o prezydenturę, zyskał argument przeciw zwolennikom izolacjonizmu. Wskazywał, że jego alarmy o spisku dyktatorów wcale nie są pozbawione podstaw. Poza światem propagandy oczywiste było natomiast, iż – jak wzdychał szef dyplomacji włoskiej Galeazzo Ciano – „Japonia jest odległa, a jej wsparcie problematyczne”.
W tym samym miesiącu, w którym charyzmatyczny prezydent USA odniósł sukces wyborczy, spektakularna wizyta Wiaczesława Mołotowa w Berlinie zakończyła się wielkim niepowodzeniem. Obie strony skłonne były, przynajmniej przez jakiś czas, kontynuować, a nawet pogłębić dotychczasową kooperację, wszelako Kreml żądał za to zbyt wygórowanej ceny, m.in. oddania Sowietom japońskiej części Sachalinu; żaden Niemiec nie odważyłby się poprosić o to w Tokio. 18 grudnia Adolf Hitler podpisał osławioną dyrektywę Barbarossa. O przedsięwzięciu, największym w dotychczasowej historii Rzeszy, nie poinformowano nie tylko Japończyków, ale nawet Włochów.
Japońsko-sowiecki układ o neutralności. Tymczasem japoński rząd księcia Konoe Fumimaro, funkcjonujący od lipca 1940 r., wyraźnie nie nadążał za pulsem historii. Poprawę relacji ze Stalinem traktował nadal jako wpisującą się w kurs zacieśnienia stosunków z Niemcami.