Amerykański punkt odniesienia. Z oddalenia różne rzeczy zlewają się w pozornie jednolitą całość. I tak jak Europejczycy widzą czasem w Azji monolit, tak Chińczycy nie zawsze są w stanie zauważyć, czym różni się Szwecja od Włoch, a Polska od Portugalii. Wiele przy tym zależy od edukacji, wiedzy i osobistych doświadczeń, jednak gdybyśmy zdobyli się na pewną generalizację, to możemy powiedzieć, że współczesne chińskie spojrzenie na Zachód opiera się przede wszystkim na wiedzy dotyczącej Stanów Zjednoczonych. I nie jest to wyłącznie efekt Hollywoodu i amerykańskiego prymatu w show-biznesie. Tym bardziej nie jest to efekt uboczny amerykańskiej obecności wojskowej w Azji.
Chiny, gdy rozpoczynały pod koniec lat 70. XX w. okres szalonego rozwoju ekonomicznego, w USA upatrzyły sobie najważniejszego partnera gospodarczego oraz cel swoich ambicji gospodarczych. Trudno było wówczas uwierzyć, że kiedykolwiek będą w stanie porównać się z tym światowym mocarstwem; dziś – po czterdziestu latach – stały się jego jedynym rywalem. I napawa je to dumą. Chiny wyrosły w dużej mierze dzięki gruntownemu poznaniu USA i adaptacji amerykańskich rozwiązań do warunków chińskich. Ameryka imponowała, była punktem odniesienia, benchmarkiem (testem wzorcowym) dla chińskich strategów odpowiedzialnych za wzrost gospodarki i modernizację kraju. Biorąc pod uwagę dodatkowo masową migrację edukacyjną i zarobkową do Stanów, nic dziwnego, że o USA Chińczycy wiedzą najwięcej i najczęściej patrzą na Europę z perspektywy swojej wiedzy o transatlantyckim, kulturowym, młodszym kuzynie Starego Kontynentu.
Być może właśnie z tego powodu Zachód jest dla Chińczyków kulturowym bytem, który charakteryzują przede wszystkim: chrześcijaństwo, wolności obywatelskie, indywidualizm i ekstrawertyczność.