Krajobraz po dekolonizacji. Dekolonizacja trwała pół wieku. W Afryce powstało kilkadziesiąt krajów, w większości – państw narodowych. Rozwiązanie to okazało się dalekie od ideału – zadecydowały o tym zarówno czynniki natury zewnętrznej, jak i sytuacja wewnętrzna. Byłe metropolie kolonialne zakładały, że zdołają utrzymać wpływy w Afryce i, w znakomitej większości, potrafiły to uczynić. Zjawisko to jest nazywane najczęściej neokolonializmem. Z kolei nowo powstałe kraje nie miały zakorzenionych w kulturze politycznej wzorców państw nowoczesnych. Ich granice były sztucznie wytyczone. Wieloetniczność i wieloreligijność nie sprzyjały wykształceniu się trwałej identyfikacji obywatelskiej. Ideologie nacjonalistyczne szybko stawały się narzędziami legitymizacji dominującej grupy etnicznej i systemu monopartyjnego. Partie w świecie postkolonialnym, zakładane jako ruchy wolnościowe, nie patrzyły na wolność oczami europejskich liberałów. Celem nadrzędnym była suwerenność polityczna i utrzymanie się u władzy, a nie prawa obywatela.
Triumf demokracji nieliberalnej
Upaństwowienie i afrykanizacja. Ustrój coraz większej liczby państw afrykańskich bywa nazywany demokracją nieliberalną. Dotyczy to zarówno dyktatur, które narodziły się na gruzach systemu kolonialnego, jak i współczesnych krajów. To reżimy hybrydalne, gdzie jednocześnie stosowane są demokratyczne procedury i łamane prawa obywatelskie. Legitymizacji dla takich ustrojów dostarczały eklektyczne ideologie tworzone przez ojców założycieli postkolonialnej Afryki. Najczęściej były to mutacje nacjonalizmu i socjalizmu, czerpiące też z dyskursu panafrykańskiego: ghański nkrumahizm; egipski naseryzm; tanzańska ujamaa (w suahili: wspólnota); iworyjski houphouëtyzm; zairski mobutyzm.