Duch czasu. Pisarze poznawali Afrykę w zupełnie różnych momentach dziejowych – Henryk Sienkiewicz (1846–1916) obserwował ją skolonizowaną, Ryszard Kapuściński (1932–2007) był świadkiem dekolonizacji, a następnie erozji państwowości. Obaj stworzyli literackie wizje lądu, w których odbija się Zeitgeist, duch epoki, w której żyli. Ta Sienkiewiczowska została nasycona duchem wiktoriańskiego odkrywcy. Nastawienie reportażysty cechowała natomiast, jak piszą literaturoznawcy Zygmunt Ziątek i Beata Nowacka, „potrzeba zaangażowania się w jakąś wielką sprawę, (...) połączona z głodem wielkiej przygody i poszukiwaniem wyzwań”. Artur Domosławski w głośnej książce „Kapuściński non-fiction” wprost nazwie pisarza „reporterem romantykiem goniącym po świecie za rewolucjami, rebeliami, powstaniami”.
Noblista zdecydował się na wyjazd do Afryki Wschodniej (na przełomie 1890/91) z kilku powodów – żądzy przeżycia egzotycznej przygody, odbycia myśliwskiego safari (podobno zabił dwa hipopotamy) oraz zebrania materiałów do listów-reportaży i powieści o systemie niewolniczym. Towarzyszył mu Jan hrabia Tyszkiewicz; na miejscu przewodnikami byli wyłącznie Europejczycy. Pisarz zabawił w Afryce zaledwie dwa miesiące. Być może – gdyby nie zachorował na żółtą febrę – zostałby tam dłużej.
Kapuściński przemierzał całą Afrykę (od 1959 r.) wielokroć, zazwyczaj samotnie, pracując w charakterze dziennikarza (najpierw jako korespondent PAP). Za przewodników miał głównie Afrykanów. Jego twórczość stopniowo ewoluowała od relacji i reportaży (drukowanych m.in. w „Polityce”) w stronę literatury.
Kali i cesarz. W powieści „W pustyni i w puszczy” – na której znaczna część Polaków kończy swój kontakt z Afryką – oglądamy świat okiem dzieci.