Awans do kurnika. Rodowita warszawianka, humanistka łapiąca życie pełnymi garściami. Klęła jak szewc, dla niej wspinaczka to była miłość i frajda. Konkurowała z Wandą Rutkiewicz, nie lubiły się, ale gdy było trzeba, potrafiły wznieść się ponad animozje, połączyć jedną liną i ruszyć na szczyt.
Pierwsze były Góry Izerskie. Latem 1948 r. spędziła tam wakacje z matką, Marią Krüger. Potem Tatry i klasyka – Gubałówka, Czarny Staw Gąsienicowy, Hala Gąsienicowa ze Schroniskiem Murowaniec.
Wakacje w 1955 r spędziła z rodzicami w Poroninie. Zaprzyjaźniła się z Jackiem Kolbuszewskim, dziś profesorem Uniwersytetu Wrocławskiego, historykiem literatury. Rodzice oddawali się wywczasom w dolinie, a młodzi piekielnie się nudzili. Postanowili wejść na Rysy. Ich przewodnikiem został Józef Krzeptowski, taternik legenda. Pogoda jednak zniweczyła plany pierwszej wspólnej wyprawy. Nie odpuścili – na szlak wrócili rok później. Przyjaciel Haliny był już po kursie wspinaczkowym, więc zabierał ją i znajomych na Kozią Przełęcz, Przełęcz pod Kopą, nad Kozi Staw Niżni czy Zmarzły Staw. Przeszli granią przez długi Giewont na szczyt. Tak „zaraziła się” górami. „To jest początek jej wspinania” – powiedział Jacek Kolbuszewski Annie Kamińskiej w książce „Halina”.
Rok później była na Słowacji – tu kupiła pierwsze pionierki i czekan. Część sprzętu pożyczyła od innego wspinacza, Witolda Czajkowskiego. Ten po latach wspominał: „Miałem wrażenie, że od samego początku złapała bakcyla wspinania, bo potem już było oczywiste, że to kocha i całą duszę oddaje wspinaczce”.
Odtąd Halina była coraz częściej w Tatrach. W historii taternictwa trwała era Jana Długosza, wybitnego i charyzmatycznego lidera generacji młodych taterników.