Dwa nagie miecze
Armia krzyżacka, która miała za sobą forsowny całonocny marsz, tkwiła w gotowości bojowej już kilka godzin, coraz bardziej wystawiona na lipcowe słońce. To niekorzystne położenie nie było skutkiem przebiegłości króla Władysława Jagiełły, lecz nadmiernej ostrożności wielkiego mistrza Ulricha von Jungingen. Ów, wreszcie chcąc przyspieszyć bitwę, wysłał dwóch heroldów. To powszechnie znany epizod – uściślijmy go tylko: formalnie nie byli to heroldowie zakonu, lecz jego sprzymierzeńców, księcia szczecińskiego Kazimierza (syna Świętybora/Świętobora II) oraz króla węgierskiego Zygmunta Luksemburskiego. (Dwa dni wcześniej przez posłów wypowiedział on oficjalnie wojnę, lecz fakt ten król Władysław Jagiełło zachował w ścisłej tajemnicy).
Aroganckie słowa heroldów były wielekroć parafrazowane w beletrystyce. Według Jana Długosza mieli oni powiedzieć: „Najjaśniejszy królu! Wielki mistrz pruski Ulrich posyła tobie i twojemu bratu (...) dwa miecze, byś się starł z nim i z jego wojskiem bez ociągania się i odważniej, niż się tym chwalisz, żebyś się dłużej nie chował w lasach i gajach, zwodząc go, i byś nie odsuwał walki na potem. Jeżeli zaś uważasz, że masz zbyt ciasną przestrzeń do rozwinięcia szeregów, mistrz pruski Ulrich, by cię przynęcić do walki, ustąpi ci, jak daleko chcesz, z równiny, którą zajął swym wojskiem, albo wreszcie wybierz jakiekolwiek pole bitwy, byś walki tylko dalej nie odkładał”.
Warto jednak wiedzieć, że przekazanie miecza (w tym przypadku dwóch) jako rytualne wyzwanie do bitwy było praktykowane w średniowieczu i nie musiało być przejawem jakiejś niepohamowanej pychy wielkiego mistrza. Jan Długosz przedstawił Ulricha von Jungingen jako bez mała młodzieńca: butnego i popędliwego.