Król życia – śledź, król balu – dorsz
Najpopularniejsze bałtyckie ryby
Śledzie. Wzrost popytu na śledzie był bez wątpienia związany z przyjmowaniem przez ludność chrześcijaństwa. Nowa wiara wiązała się z koniecznością przestrzegania licznych postów (ponad 150 dni w roku), co stwarzało w jadłospisie lukę, którą wypełniały ryby. Nadbałtyccy kupcy zwietrzyli w tym swoją szansę i sprowadzali śledzie dla ludności osad położonych w głębi lądu. W ciągu kilku wieków z mało znanej, łowionej sezonowo ryby śledź trafił więc na stoły wszystkich grup społecznych w Polsce i innych krajach europejskich.
Już u zarania państwa Piastów śledź był jedyną rybą morską o znaczeniu handlowym. Na podstawie badań archeologicznych udało się ustalić, że szczątków śledzia w grodzisku w Budzistowie (Stary Kołobrzeg) jest tak dużo, iż można mówić o istnieniu wyspecjalizowanego rybołówstwa morskiego, nastawionego na połowy tego gatunku. O jego popularności świadczy również treść cytowanej przez Galla Anonima pieśni wykonywanej przez wojów Bolesława Krzywoustego podczas zdobywania Kołobrzegu w 1103 r.: „Naszym przodkom wystarczały ryby słone i cuchnące. My po świeże przychodzimy, w oceanie pluskające!”. (Powszechnie przyjmuje się, iż wspomniane cechy odnoszą się do śledzia).
Śledzia poławiano dwa razy do roku, a łowiska znajdowały się w przybrzeżnych partiach Bałtyku. Te najbardziej zasobne – u wybrzeży Skanii – kontrolowali królowie Danii. Tamtejsi władcy strzegli ich zazdrośnie: w 1200 r. król Kanut IV uwięził grupę kupców z Lubeki i przetrzymywał ich tak długo, aż nie zapłacili mu za prawo wypłynięcia na kontrolowane przez niego łowiska. Duńczycy konserwowali śledzie w zasolonej wodzie i w beczkach eksportowali towar do całej Europy. Również kupcy hanzeatyccy bardzo wzbogacili się na śledziu, organizując tzw. Fitte, czyli specjalne placówki połowu tej ryby.