Arabska Wiosna Ludów
Niemalże dekadę temu, zimą 2011 r., obserwowaliśmy w napięciu wydarzenia, które rozgrywały się na egipskim placu At-Tahrir, kiedy to po kilkutygodniowych masowych protestach społecznych prezydent Husni Mubarak podał się do dymisji. Impulsem do tego, aby Egipcjanie nabrali przekonania, że mogą domagać się praworządności i wyższego poziomu życia, były podobne wydarzenia w Tunezji, które przyniosły obalenie rządów prezydenta Zajn al-Abidina Ibn Alego. Wkrótce potem masowe demonstracje i protesty ogarnęły niemalże cały świat arabski, a ich skala, zasięg oraz siła sprawiły, że przeszły do historii jako tzw. Arabska Wiosna Ludów, co miało przyrównywać je do analogicznych ruchów rewolucyjnych w XIX-wiecznej Europie.
Arabska Wiosna miała podobne przyczyny. Protestujący chcieli poprawy swojej sytuacji ekonomicznej, praw obywatelskich i praworządności. Ta ostatnia była szczególnie istotna dla mieszkańców arabskich republik, gdzie władzę sprawowali prezydenci – niby wybierani w wyborach, ale w zasadzie odwieczni, sprawujący władzę bezustannie po kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt lat. Przebieg Arabskiej Wiosny w poszczególnych państwach był natomiast różny.
Nietknięte monarchie
W monarchiach konserwatywnych znad Zatoki Perskiej w zasadzie nie doszło do znaczniejszych protestów. Mówiąc wprost – nie ma potrzeby walczyć o prawa polityczne, jeżeli należy się do najzamożniejszych społeczeństw świata, a rządzący wywiązują się z zadania dbania o dobrobyt z naddatkiem. Wyjątkiem od tej reguły był malutki Bahrajn, w którym protesty (ostatecznie stłumione z użyciem siły) miały nieco inny charakter – wynikały bowiem z animozji między sunnicką władzą a w większości szyickim społeczeństwem.
W monarchiach liberalnych (Jordania i Maroko) doszło do protestów, w wyniku których wprowadzono drobne reformy – ustępstwa polityczne czy zmiany prawne.