Szymon Askenazy 1865–1935
„Komu jak komu – pisał w swoim diariuszu w listopadzie 1914 r. Józef Kożuchowski, wróg Legionów, choć do niedawna zwolennik antyrosyjskiego powstania – ale panu profesorowi Askenazemu należy się miejsce w historii ostatnich lat dwudziestu paru. Zniszczona katedra w sali dawnego jezuickiego gmachu odegrała rolę niewiele mniejszą niż niejeden polityczny miesięcznik. Tu słyszeliśmy gorące słowa o monumentalnym, spiżowym prawie historii – walki dla oczyszczenia krwi, dla honoru narodowego, o »koronkowej« robocie Czartoryskiego, która miała się podrzeć, bo zanadto była koronkowa itd. Austriacy dostarczyli karabinów, Prusacy pozwolili, Studnicki skomponował argumenty, ale ducha dał Askenazy galicyjskim strzelcom. Nie zblazowany Daniłowski, nie poplątany socjalista Tokarz, ale ten Żyd genialny z Włodzimierskiej ulicy”.
Nie było w tych słowach najmniejszej przesady. Idea orężnej walki z Rosją zawdzięczała bardzo wiele historykom. To oni dostarczyli merytorycznego uzasadnienia, pokazując bohaterstwo minionych powstań i bezowocność inicjatyw politycznych wyrzekających się sięgnięcia po broń w konfrontacji z zaborcami. Płynął też z tych wywodów wniosek, że największym błędem było przegapienie albo niedostateczne spożytkowanie koniunktur międzynarodowych, umożliwiających odnowienie kwestii polskiej.
W tym gronie historyków szerzących myśl o nieodzowności walki zbrojnej królował Szymon Askenazy. Tej problematyce były poświęcone wszystkie jego wielkie prace, w tym epokowe dzieła na temat Sejmu Czteroletniego, księcia Józefa Poniatowskiego, Waleriana Łukasińskiego.Wrogowie, zwłaszcza spod znaku endecji, wypominali mu jego żydowskie korzenie. Ale uczyć się mogli od niego gorącego, polskiego patriotyzmu.