94. Czy należy dekomunizować; usuwać pomniki, zmieniać nazwy ulic, wysadzić warszawski Pałac Kultury?
94. Czy należy dekomunizować?
Jako historyk chciałbym, ażeby pozostawało jak najwięcej śladów przeszłości. Odczuwam jako dysonans likwidację jej symboli przy ciągłym odwoływaniu się do dziejów narodu. Rozumiem, że różne ich okresy i sprawy chce się uznać za niebyłe, ale to się i tak nie uda. Co ważniejsze, rozumiem, że elementem każdej rewolucji jest chęć zaznaczenia zwycięstwa i zmiany. Najprościej i najszybciej dokonuje się tego w sferze symbolicznej. Warto jednak odróżnić spontaniczny, gwałtowny ruch ludzi, następujący po zwycięstwie, od posunięć znacznie późniejszych. Ten pierwszy jest zrozumiały. Trudno sobie wyobrazić trwanie pomnika Feliksa Dzierżyńskiego na placu jego imienia – zwłaszcza że akurat Warszawa przedstawiała małe możliwości efektownego niszczenia. Nie było tu muru berlińskiego ani nawet pomnika Józefa Stalina, zaś Pałac Kultury był (i jest) do tego celu zbyt duży. Trudniej mi natomiast zrozumieć i zaakceptować współczesną fazę „czyszczenia” – dokonującą się „po herbacie”, w ramach rozgrywki politycznej, dla autoprezentacji sprawców jako radykałów, wręcz dla nadania „swoich” nazw.
Zmiana nazw i obalanie pomników mogą dotyczyć bardzo różnych sytuacji. Nie tu miejsce, by rozwijać kwestię likwidowania swego czasu śladów niemieckości na ziemiach zachodnich czy, powiedzmy, eksponowania własnych pamiątek przez grupy ludności w krajach, gdzie dotychczas były one zmarginalizowane. W naszej współczesnej rzeczywistości omawiane działania miały różnorodny charakter. W niejednej miejscowości bez kwestii usunięto znaki „wdzięczności” dla „armii wyzwolicielki”. Przy pełnym szacunku dla ofiar poniesionych przez Armię Czerwoną nie ma chyba wątpliwości, że te pomniki nie wyrażały uczuć ludzi. Mnóstwo drobnych znaków upamiętnienia zniknęło dlatego, że przestano o nie dbać, czasem zniszczyli je wandale.