Wokół polskiej pomocy dla warszawskiego getta narosło wiele nieporozumień. Dotyczą one trzech kwestii: przekazanego uzbrojenia, wsparcia w okresie walk oraz pomocy w ewakuacji bojowców.
Głównym problemem organizacji bojowych, które ukonstytuowały się jesienią 1942 r. – Żydowskiej Organizacji Bojowej i Żydowskiego Związku Wojskowego – był brak broni. Jeszcze podczas niemieckiej tzw. Wielkiej Akcji (22 lipca – 21 września 1942 r., likwidacja warszawskiego getta) za pośrednictwem Gwardii Ludowej ŻOB otrzymała kilka pistoletów i granatów. Poważniejszą pomoc wojskową mogła przekazać wyłącznie Armia Krajowa. W grudniu 1942 r. przekazała Żydom 10 pistoletów wraz z niewielką ilością amunicji. Obawiano się, że broń przepadnie, albo, co gorsza, wejdą w jej posiadanie komuniści, których realne wpływy przeceniano. Jednak pod wpływem sugestii ze strony rządu w Londynie, a pod wrażeniem wywołanym samoobroną getta w połowie stycznia 1943 r., AK przekazała ŻOB 50 pistoletów z amunicją, ok. 80 kg materiału do wyrobu butelek zapalających oraz pewną liczbę granatów. W niektórych powojennych relacjach z kręgów AK mowa o przekazaniu większego arsenału, w tym broni automatycznej, lecz informacje te nie znajdują potwierdzenia w niezależnych źródłach. Wbrew pokutującym przez dziesięciolecia legendom AK przekazywała broń wyłącznie ŻOB. ŻZW, któremu nie udało się nawiązać oficjalnego kontaktu z AK, był zmuszony do zaopatrywania się w broń na czarnym rynku, w tym również od osób związanych z polską konspiracją.
Pomimo niewielkiej skali tej pomocy trudno wyobrazić sobie bez niej przygotowania do podjęcia walki zbrojnej. Pamiętać jednak należy, że skuteczność broni krótkiej w walce była bardzo ograniczona. Już w okresie trwania walk w getcie władze Polski Podziemnej sprzeciwiały się przekazaniu części funduszy Żegoty (Rady Pomocy Żydom przy Delegaturze Rządu RP na Kraj) na zakup broni dla bojowników.