17. II RP – matka czy macocha dla zamieszkujących ją mniejszości narodowych?
Oczywiście – macocha. Tyle że standardy postępowania państwa wobec obywateli, a zwłaszcza wobec rozmaitych mniejszości, były w okresie międzywojennym inne niż obecnie. Tym samym zarzucanie dziś sobie, że nie realizowano przed wojną współczesnej polityki narodowościowej to niepotrzebne samobiczowanie się.
W okresie międzywojennym powszechne było przekonanie, że o sile wewnętrznej państwa decyduje jego skuteczna centralizacja. Jednym z jej wyrazów była jednolitość językowa i wspólny kanon edukacyjny na poziomie elementarnym. Klasycznego przykładu dostarcza tu międzywojenna Francja, w której szkoła konsekwentnie formowała obywatela francuskiego, niezależnie od jego rasy i narodowości. To prawda, że niektóre kraje podejmowały eksperymenty, szukając innych rozwiązań w tym zakresie. ZSRR w latach 1922–29 prowadził politykę tzw. korenizacji. Polegała ona na wspieraniu rozwoju kultur narodowych (np. ukraińskiej) w duchu stalinowskim („narodowe w formie, socjalistyczne w treści”). Korenizacja nie przyniosła spodziewanych efektów w postaci rzeczywistego oddania mas (np. ukraińskich) władzy Kremla. W efekcie uznano, że mową socjalizmu jest rosyjski, a języki narodowe co najwyżej należą do folkloru lokalnego.
Czechosłowacja od początku prowadziła ultraliberalną politykę wobec swych obywateli niemieckich w nadziei, że odpowiedzą lojalnością wobec państwa. Jednak okazało się, że liberalna polityka narodowościowa w realiach ekspansji nacjonalizmów to nie był dobry pomysł. Niemcy sudeccy dzięki przywilejom zbudowali silne państwo w państwie, a następnie wykorzystali je do zniszczenia Czechosłowacji.
II RP zamieszkiwało (wg spisu z 1931 r.) 13,9 proc. Ukraińców, 8,6 proc. Żydów, 3,1 proc. Białorusinów oraz 2,3 proc. Niemców. W kategorii śmiałych eksperymentów umieściłbym próbę polityki tzw.