Narodziny. W Europie jedni o Trójkącie Weimarskim nigdy nie słyszeli. Inni machają nań ręką jako na sztuczny twór z innej epoki. Ale też ma swych zagorzałych entuzjastów, którzy podtrzymywali weimarskiego ducha nawet wtedy, gdy Paryż lub Warszawa – rzadziej Berlin – nie miały do niego głowy.
Trójkąt (a właściwie Komitet Wspierania Współpracy Francusko-Niemiecko-Polskiej) powstał w sierpniu 1991 r. raczej jako placebo na europejską gorączkę niż silny antybiotyk. Niemcy były już zjednoczone – zatem niegdysiejsza NRD była już bezpieczna w UE i NATO, podczas gdy Polska sprawiała wrażenie wolnego elektronu. Od 1 lipca nie istniał Układ Warszawski, ale sowiecka armia wciąż jeszcze była w Polsce i nowych landach. Zaś pucz Giennadija Janajewa w Moskwie 18/19 sierpnia oraz internowanie Michaiła Gorbaczowa na Krymie pokazały, że w ZSRR są nadal siły starające się cofnąć zegar historii. Zdecydowane postawy Borysa Jelcyna, burmistrza Moskwy, oraz wspierających go moskwian spowodowały załamanie się puczu, ale Europa dostrzegła sygnał.
Dziesięć dni później, 28 i 29 sierpnia 1991 r., ministrowie spraw zagranicznych Niemiec, Francji i Polski, Hans-Dietrich Genscher, Roland Dumas i Krzysztof Skubiszewski wydali w Weimarze 10-punktowe „Wspólne oświadczenie o przyszłości Europy”. Stwierdzali w nim, że od współpracy Niemców, Francuzów i Polaków w ogromnej mierze zależy budowa przyszłościowych struktur europejskiego sąsiedztwa. Przy czym współpraca w weimarskim formacie powinna służyć doprowadzaniu do wspólnoty europejskiej nie tylko Polski, ale i nowych demokracji w Europie Środkowo-Wschodniej.
Weimarski format. W latach 90. współpracę tych trzech państw rozbudowano. Od spotkania Lecha Wałęsy, François Mitterranda i Richarda von Weizsäckera w 1993 r.