Powojenne bodźce. W poszukiwaniu korzeni idei integracji historycy Europy potrafią sięgać wstecz nawet 700 lat i przypominać, że Pierre Dubois, prawnik na służbie francuskiego króla Filipa IV, w 1306 r. proponował powołanie stałego zgromadzenia europejskich władców dla utrzymania trwałego pokoju. William Penn, angielski kwakier, w 1693 r. zachęcał do stworzenia europejskiego parlamentu, Jean-Jacques Rousseau – europejskiej federacji, zaś Henri de Saint-Simon, utopijny socjalista – europejskiej monarchii i parlamentu. Niespełna sto lat temu hrabia Richard Coudenhove-Kalergi, twórca paneuropeizmu, głosił potrzebę zjednoczenia wszystkich państw europejskich od Polski po Portugalię, by stawić czoła presji Rosji.
Lecz impetu i nowych bodźców dostarczyła tej idei tragiczna w skutkach II wojna światowa i nowe podziały, jakie się po niej zarysowały na kontynencie. Ważnym aktorem pierwszych przedsięwzięć integracyjnych, a nie tylko stojącym z boku kibicem, były Stany Zjednoczone, które wyszły z wojny jako niekwestionowany lider światowej gospodarki.
Apel Churchilla. Człowiekiem, który jako jeden z pierwszych publicznie wyartykułował stojące przed Europą zagrożenia i sposoby przeciwdziałania, był Winston Churchill. W marcu 1946 r., jako członek brytyjskiej opozycji, pokonany w wyborach tuż po zakończeniu wojny, przyjechał do Stanów Zjednoczonych na zaproszenie prezydenta Harry’ego Trumana, i w przemówieniu w Fulton, w stanie Missouri, wprowadził do międzynarodowego słownictwa termin żelazna kurtyna. Po wyrażeniu szacunku dla „walecznego narodu rosyjskiego i dla mojego towarzysza czasów wojny, marszałka Stalina” Churchill powiedział: „Od Szczecina nad Bałtykiem po Triest nad Adriatykiem na kontynent opadła żelazna kurtyna.