Dwoista Europa. Europa była kobietą. Zeus jako byk uprowadził tę fenicką księżniczkę na Kretę, gdzie urodziła mu trzech synów. Językoznawcy potwierdzają to spotkanie Wschodu i Zachodu. Samo słowo Europa wywodzi się z greki i języków semickich i oznacza albo łagodne wznoszenie się, albo zachód i mrok. I ta dwoistość jest urodą Europy.
Jeszcze kilkanaście lat temu akurat w Ameryce pojawiły się głosy, że Europa nie tylko się odrodziła (Elisabeth Pond), ale i w postaci unii znalazła urzeczywistnienie europejskiego marzenia (Jeremy Rifkin), które Europejczyków lepiej prowadzi w przyszłość niż Amerykanów obietnica szczęścia sformułowana przez ojców założycieli USA. Dziś mamy brexit, kryzys grecki, migracyjny, rewizjonizm Putina i izolacjonizm Trumpa. Jest fala islamistycznego terroryzmu i narastający eurosceptycyzm lewicowych i prawicowych populistów. Także spór Brukseli z Warszawą i Budapesztem o „demokrację nieliberalną”. Stąd w europejskich księgarniach roi się od epitafiów dla UE: „Europa, której nie ma. Fatalna siła wybuchowa euro”; „Koniec samozadowolenia. Jak nowoczesna wojna zmienia Europę”; „Europejskie marzycielstwo”; „A jeśli Europa padnie?”; „Ostatnie dni Europy”.
Ale nie brakuje też zawadiackich rad, jak UE może się wzmocnić na tej zapaści: „Na drodze do imperium. Kryzys Unii Europejskiej a upadek rzymskiej republiki”; „Pomyślna degradacja Europy. Dziś oddać władzę, aby jutro wygrać”; „Europa nad przepaścią. W obronie Stanów Zjednoczonych Europy”; „Europa po upadku”; „Europa umarła, niech żyje Europa. Światowe mocarstwo musi siebie na nowo wymyślić”; „Dlaczego Europa powinna się stać republiką?