Leonard Zub-Zdanowicz, „Dor”, jest jedynym cichociemnym oskarżonym o dezercję z AK i współpracę z Niemcami. Prawnik z wykształcenia, żołnierz 1939 r., bohater z Narwiku, rozpoczął służbę w kraju pechowo – podczas skoku w nocy z 1 na 2 września 1942 r. złamał nogę. Jeszcze w tym samym roku dostał przydział do III Odcinka Wachlarza. Mimo kilkakrotnych ponaglań nie wykonał rozkazu i ostatecznie w maju 1943 r. dołączył do Narodowych Sił Zbrojnych (według Jędrzeja Tucholskiego, autora „Cichociemnych”, w 1942 r.). Jako „Ząb” dosłużył się w NSZ stopnia podpułkownika. Krok ten można zakwalifikować jako dezercję, tym bardziej, że NSZ nie był przyjaźnie nastawiony do AK, zwalczał propagandowo kierownictwo Polskiego Państwa Podziemnego, nie podporządkowywał się jego rozkazom. Po latach Zub-Zdanowicz tłumaczył tę decyzję wielomiesięcznym brakiem przydziału do dywersji i bezczynnością. Wiadomo jednak, że dowództwo AK po rozwiązaniu Wachlarza chciało powierzyć mu funkcję kierowniczą w kontrwywiadzie.
Co skłoniło go do złamania dyscypliny wojskowej? Można się domyślać, że temperament i znajomości z oficerami NSZ, którzy przedstawili mu ofertę odpowiadającą ambicjom. Marek J. Chodakiewicz, biograf „Zęba”, opisuje go jako zagończyka, którego żywiołem była walka. Rzeczywiście, jako dowódca oddziału partyzanckiego działał prężnie, z tym że to nie Niemcy byli pierwszoplanowymi wrogami. Zgodnie z linią dowództwa NSZ wydał wojnę komunistom z Gwardii Ludowej-Armii Ludowej jako forpoczcie wrogiego mocarstwa. „Głównym ich zadaniem jest niszczenie PPR, AL i oddziałów partyzanckich sowieckich” – pisał płk Jan Zientarski, „Mieczysław”, komendant Okręgu Kielecko-Radomskiego AK w meldunku z listopada 1944 r.