Szpiegowanie ponad podziałami
Historia polsko-japońskiej współpracy wywiadowczej
Na ratunek dwójkarzom. 20 sierpnia 1940 r. samochód na dyplomatycznych numerach opuszcza teren japońskiego konsulatu w Kownie. Jadą nim do Niemiec dwaj sekretarze placówki – Jerzy Kuncewicz i Nikołaj Błochin. Mają japońskie dyplomatyczne paszporty, wystawione przez konsula Chiune Sugiharę. Za kilka dni spotkają się z nim w Berlinie.
W rzeczywistości Jerzy Kuncewicz nazywa się Alfons Jakubianiec, jest 35-letnim kapitanem WP i oficerem wojskowego wywiadu – Dwójki. Podobnie jak jego współtowarzysz por. Leszek Daszkiewicz, używający też nazwiska Jan Pelc. Gdy opuszczają Litwę i przez Prusy Wschodnie kierują się w stronę Berlina, kraje bałtyckie są już od ponad dwóch miesięcy okupowane przez Armię Czerwoną. Trwa polowanie sowieckich służb na dwójkarzy, których wielu schroniło się na terenach Litwy, Łotwy i Estonii po klęsce wrześniowej.
Z pomocą polskim oficerom wywiadu przyszli… Japończycy. Gdy Jakubianiec i Daszkiewicz ewakuują się sprzed nosa NKWD na Litwie, attaché wojskowy na Łotwie Hiroshi Ounuchi zabiera statkiem z Rygi do Sztokholmu innego oficera Dwójki – 40-letniego mjr. Michała Rybikowskiego. On również został wyposażony w japoński paszport na nazwisko Peter Iwanow. Jakubianiec, Daszkiewicz i Rybikowski nie są jedynymi, którym japoński wywiad udzielił pomocy.
Już jesienią 1939 r. w Bukareszcie doszło do spotkania oficerów II Oddziału z Uedo Masao, wcześniej szefem misji wojskowej w Warszawie. Tematem rozmów było kontynuowanie w nowych warunkach trwającej od ponad 16 lat udanej polsko-japońskiej współpracy wywiadowczej. Jak doszło do tego, że Polska, sojusznik aliantów, przez niemal cały okres II wojny światowej wymieniała informacje z Japonią, sojusznikiem III Rzeszy?