Jagienka Wilczak: – Po rozbiorach Rzeczpospolitej Wilno, jak wynika z pana badań – kwitło?
Daniel Beauvois: – Pomiędzy 1803 r. a 1832 r. Wilno z ok. 50 tys. mieszkańców stało się trzecim miastem imperium. Rdzenna Rosja zaczynała się gdzieś koło Smoleńska; ziemie dawnego Wielkiego Księstwa Litewskiego, dawnej Rzeczpospolitej, to były nabytki zupełnie świeże, sprzed 20 lat, Rosjanie nie mieli tam żadnych korzeni. Wilno było przy tym prawdziwym gniazdem oświecenia i wywodzącego się z Austrii józefinizmu.
W 1830 r. prenumerowano w bibliotece w Wilnie jakieś 18 pism niemieckich. Połowa była poświęcona neohumanizmowi, ruchowi zgodnemu z nową wizją świata, romantyzmem. Prenumerowano również 11 pism francuskich, a były to tytuły naukowe, nauk ścisłych i stosowanych, związane choćby ze Szkołą Górniczą. Najlepszym przykładem stanu ówczesnego kształcenia jest Ignacy Domeyko. Jego studia były ściśle naukowo-praktyczne, poświęcone geologii, geodezji. Choć z drugiej strony był on ziemianinem i marzył o życiu politycznym. Kiedy wyjechał z Wilna, potem z Europy, zrobił wielką karierę naukową w Santiago de Chile. I takich jak Domeyko było wielu. To jest właśnie obraz tego ducha wileńskiego: nie należy myśleć, że miasto wydawało tylko rozmarzonych romantyków. Trzeba też koniecznie przypomnieć, że Wilno miało więcej studentów niż Oksford. W Oksfordzie było 400 studentów, a w Wilnie w 1830 r. – 1300.
Potrafi pan to wytłumaczyć? Przecież Wilno jednak było na uboczu.
Cały zabór rosyjski, dzięki księciu Adamowi Czartoryskiemu i wspaniałomyślności cesarza Aleksandra I, zachował polskie oblicze kulturalne.