Mit zabójstwa rytualnego.
W sprawozdaniu z 4 kwietnia 1945 r. referatu do spraw Pomocy Ludności Żydowskiej czytamy: „W Chełmie rozpuszczono ostatnio pogłoski, że Żydzi zabili chłopca chrześcijańskiego i krew jego wytoczyli na macę. Na żądanie działaczy antysemickich… milicja zaaresztowała kilku Żydów chełmskich”. W czerwcu tegoż roku w Rzeszowie rozeszła się wieść, że zaginęła dziewczynka. Oskarżono Żydów. Rano 12 czerwca wszystkich Żydów rzeszowskich zaprowadzono na posterunek milicji. Byli bici i poniżani przez konwojujących ich milicjantów. Tłum rzucił się do plądrowania mieszkań żydowskich. Obrabowano fabryczkę cukierków Józefa Landaua. Pobito szereg osób, w czym udział wzięli funkcjonariusze UB i ludność cywilna. Zatrzymano jedną osobę, obywatela Landsmanna, i przetrzymywano w więzieniu kilka miesięcy jako „ludożercę, mordercę polskich dzieci”.
W lipcu 1945 r. podobna wieść o mordowaniu polskich dzieci rozeszła się po Krakowie. Ponad 1 tys. osób zgromadziło się przed synagogą Kupa i rozpoczął się pogrom. Zginęło prawdopodobnie pięć osób, a kilkakrotnie więcej pobito. Rej wodzili milicjanci. Człowiek bijący Żydówkę wykrzykiwał: „Wy stare kurwy, jak was Hitler nie potrafił wykończyć, to my was powykańczamy”. Jedni twierdzili, że był to mord rytualny, inni wierzyli, że Żydzi czynili to w celu wzmacniającym. Młoda krew miała pomóc osłabionym Żydom po pobycie w obozach.
Analiza źródeł, pisała jedna z historyków Anna Cichopek, „pozwala stwierdzić, że główną przyczyną opisywanych zdarzeń nie były uprzedzenia natury politycznej („żydokomuna”) ani też ekonomicznej (zyski z przejęcia mienia pożydowskiego), lecz głęboko zakorzeniony w świadomości społecznej, stereotypowy średniowieczny wizerunek Żyda – mordercy”.