Kultura na weekend. Odc. 220
Fikcja daje wolność. Niezwykła „Hałastra”: to się czyta w napięciu
Autorka długo czekała z podjęciem tematu rodzinnego i właśnie w formie powieściowej znalazła wolność. – Pośród fali współczesnej prozy bazującej na autobiografii ta powieść pokazuje, że wciąż da się literacko z tym tematem zrobić coś bardzo udanego i nowego – mówi Arkadiusz Żychliński. Czytamy tę historię w napięciu, bo boimy się o Marię, która jest zbyt piękna i dlatego nieustannie zagrożona w tej małej, austriackiej społeczności w czasie pierwszej wojny światowej. Chociaż ta historia rozgrywa się w kilku czasach równocześnie – to mówi nam wiele o trwałych strukturach patriarchalnych. – Drzemiący autorytaryzm jest tutaj bardzo wyraźny, a Kościół jest obsadzony w roli strażnika patriarchalnej społeczności – mówi Żychliński. Kobieta nie może mieć pragnień, bo jest własnością. Maria nie zastanawiała się nad swoim losem aż do momentu, kiedy pojawia się nieznajomy. Wtedy pierwszy raz patrzy z zewnątrz na swoje życie, i to już jest aktem transgresji nie do przyjęcia dla reszty społeczności. – Słowo „hałastra” ma zarazem znaczenie pejoratywne, ale równocześnie czasem mówimy tak czule o dzieciach. I wydaje mi się, że w tym sensie to słowo pasuje do tej powieści, która w oryginale ma tytuł „Die Bagage”.
Helfer opowiada też o rodzinnym milczeniu, o życiu w cieniu wojny, o sile plotki, a także o samej pracy pamięci. Zresztą ważniejsze od tego, „o czym” opowiada, jest to, „jak” to robi. „Hałastra” jest pierwszą częścią trylogii, już w kwietniu ukaże się tom drugi, „Tatuś”, w przekładzie Arkadiusza Żychlińskiego.
***
Cieszymy się, że słuchasz naszych podkastów. Powstają one również dzięki wsparciu naszych cyfrowych prenumeratorów. Aby w pełni skorzystać z możliwości słuchania i czytania tekstów naszych autorów z bieżących i archiwalnych numerów „Polityki” i wydań specjalnych, dołącz do grona prenumeratorów Polityka.pl.