Kultura na weekend

Kultura na weekend. Odc. 212

Koncert Taylor Swift to już nie film na scenie, to serial na żywo. Wrażenia dziennikarzy „Polityki”

Na gorąco dyskutujemy o pierwszym z trzech zaplanowanych występów Taylor Swift w Warszawie – pod kątem muzyki, widowiska, społecznego wpływu na fanów, a nawet polityki.

Wczorajszy trzyipółgodzinny występ Taylor Swift na PGE Narodowym w Warszawie to część najbardziej oczekiwanego koncertowego „trójpaku” roku. Zgromadził 65 tys. słuchaczy, choć koncerty z trasy „The Eras Tour” są w równej mierze wydarzeniem wizualnym. – Zaskakująca była fabularność tego koncertu – wiadomo, że jest opowiadaczką, ale świetnie też tę opowieść prowadzi w warstwie wizualnej. Część poświęcona płycie „Folklore” wskazuje na to, że w pandemii musiała oglądać całego „Władcę Pierścieni” i „Hobbita” – mówi Aneta Kyzioł. Tyle że to bardziej serial niż film – oglądamy kolejne odsłony widowiska ze zmienną scenografią, strojami, ale też stylistyką i nawiązaniami kulturowymi. – Serialowość tego koncertu jest czymś bardzo pokoleniowym.

W wypadku Taylor Swift ważne jest oczywiście to, co się dzieje na scenie, niepozostawianie niczego przypadkowi, olbrzymi perfekcjonizm, forma, przygotowanie, ale drugi spektakl rozgrywa się wśród fanek i fanów – na widowni. – W tym sensie jest to przeciwieństwo „The Wall” Pink Floyd – mówi Michał R. Wiśniewski. – Skojarzenie z tą alternatywną biografią Watersa wydaje mi się dość oczywiste. Tyle że tam było o budowaniu muru między twórcą a publicznością, a Swift przeciwnie: opowiada historię o wychodzeniu do publiczności.

Analizujemy też w rozmowie wątki polityczne – czy podobnie jak w Ameryce ta obsesja fanowska może mieć szerszy wpływ na ludzi? Czy jest wykorzystywana przez część sceny politycznej? Być może ci, którzy mogliby na przekazie Swift skorzystać, zwalczają ją z innych niż ten przekaz powodów? – Bo żeby dotrzeć do mas, trzeba mieć dobry nadajnik. A tu zwalczamy ten nadajnik, bo Taylor przyleciała własnym samolotem… – ocenia Michał R. Wiśniewski.

Rozmawiamy też o minusach. Czyli głównie warunkach akustycznych obiektu. – To był mój pierwszy koncert na Stadionie Narodowym i słyszałem na nim rzeczy, o których wcześniej słyszałem – mówi Wiśniewski. – Może trochę się nastawiłem wypowiedziami innych, ale ciągle słyszałem tę fatalną akustykę. Może potrzebujemy zamiast CPK takiego projektu jak centralny polski obiekt koncertowy?

Z Anetą Kyzioł i Michałem Radomiłem Wiśniewskim rozmawiał Bartek Chaciński.

***

Cieszymy się, że słuchasz naszych podkastów. Powstają one również dzięki wsparciu naszych cyfrowych prenumeratorów. Aby w pełni skorzystać z możliwości słuchania i czytania tekstów naszych autorów z bieżących i archiwalnych numerów „Polityki” i wydań specjalnych, dołącz do grona prenumeratorów Polityka.pl.

Taylor SwiftRobin van Lonkhuijsen/East NewsTaylor Swift

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama