Kultura na weekend

Kultura na weekend. Odc. 185

Po co nam ta nowa, kontrowersyjna „Akademia”?

Przestrzelony dramaturgicznie, ale celny pedagogicznie? Dyskutujemy o nowej, co najmniej kontrowersyjnej wersji „Akademii pana Kleksa”.

Od dziś w kinach „Akademia pana Kleksa” w reż. Macieja Kawulskiego. Film, który na pokazach specjalnych zebrał rekordowo dużą publiczność, niemal pół miliona widzów. Z drugiej strony – pierwsze recenzje tej nowej ekranizacji są głównie negatywne. A przynajmniej pełne zawodu. – Kleks zamienił się trochę w mema, ludzie nie pamiętają, o czym była ta pierwotna „Akademia...”. Pytają o szczegóły, które ich zdaniem powinny w nim być. A mnie interesuje to, czy on jest odpowiedni dla współczesnego dzieciaka – mówi Michał R. Wiśniewski, pisarz, eseista i współpracownik „Polityki”. Chwali film za to, że rezonuje ze współczesnością, ciekawie spycha na drugi plan samego Kleksa i nie jest, jak duża część kina dla dzieci, nastawiony na konflikt.

Tu chodzi o to, że to się scenariuszowo kiepsko trzyma – mówi Aneta Kyzioł. – Twórcy nowego „Kleksa” znowu, jak poprzednicy, chcą doszlusować do trendów w globalnej rozrywce, i też wychodzi im paździerzowo, ale z zupełnie innych powodów. Nie ze względu na efekty specjalne, ale bardziej ze względu na scenariusz i emocje.

Rozmawiamy z różnych punktów widzenia o tym nowym podejściu do klasyka polskiego kina (Krzysztof Gradowski) i klasyka literatury dziecięcej (Jan Brzechwa), wariacji na motywach oryginału, jak definiuje je Aneta Kyzioł. Rozmowę prowadzi Bartek Chaciński.

***

Cieszymy się, że słuchasz naszych podkastów. Powstają one również dzięki wsparciu naszych cyfrowych prenumeratorów. Aby w pełni skorzystać z możliwości słuchania i czytania tekstów naszych autorów z bieżących i archiwalnych numerów „Polityki” i wydań specjalnych, dołącz do grona prenumeratorów Polityka.pl.

mat. pr.Kadr z filmu „Akademii pana Kleksa”

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama