O Polityce

Nauka tolerowana: epilog

Tematem zajmującym wiele uwagi w dyskusjach w ostatnich latach na temat badań naukowych w Polsce jest „reforma Polskiej Akademii Nauk”. Nie mogę jednak nigdzie znaleźć merytorycznego uzasadnienia. Czy PAN nie wypełnia swojej funkcji? Czy jej instytuty wymagają reformy? Jeśli tak, to dlaczego? Słowem: czy istnieje diagnoza sytuacji? I jakie grono ekspertów miałoby się ewentualną reformą zająć? Jako były wiceprezes PAN (w latach 2003–06, odpowiedzialny wówczas za jej placówki naukowe) pozwalam sobie zadać powyższe pytania i zwracam się z apelem do PT Decydentów, by udzielili na nie odpowiedzi przed podjęciem decyzji o reformie. Trudno bowiem za odpowiedź uznać serię ogólnikowych stwierdzeń w rodzaju „brak transparentności”.

Pytania powyższe skierowałem do władz PAN-owskich, a więc do kierownictwa Wydziału III PAN. Wiem, że przekierowano je wyżej, lecz nie otrzymałem odpowiedzi. Natomiast znacznie przyspieszyły działania „reformatorskie” – m.in. mamy już projekt nowej ustawy o PAN. I co? Ciekawostki! Kanclerz PAN ma być organem niezależnym od prezesa. To przypomina pierwsze lata funkcjonowania PAN, od ustawy „bierutowskiej”, gdy PAN miała sekretarza naukowego, powoływanego przez władze partyjno-państwowe, który Akademią rządził, zaś prezes, wybierany przez zgromadzenie członków, pełnił funkcje reprezentacyjne. Zatem, sui generis, powrót do korzeni? Otóż nie! Sekretarz naukowy był członkiem rządu i na tym poziomie dbał o Akademię. Teraz kanclerz ma być urzędnikiem mianowanym i podległym ministrowi nauki, więc zarządzanie Akademią spada na poziom ministerialny.

Projekt jest ministerialny i zawiera niemało dziwnych koncepcji, w tym np. wybory nowych członków PAN przez zgromadzenie składające się z wielu osób niebędących członkami (tak!). A ogólnie PAN ma być podległa ministrowi. Nie komentuję tu szczegółów projektu, mam nadzieję, że na dyskusje będzie czas, chociaż widoczne są objawy pośpiechu. Zwracam jednak uwagę na dziwaczny pomysł „odmłodzenia” PAN. Trzeba wspomnieć, że członkowie PAN to w znacznej większości profesorowie wyższych uczelni, wcale nie PAN. Starcy mają stracić prawo aktywnej działalności – to już generuje przejawy złośliwości wobec seniorów PAN, że „alzheimer” i tak dalej. Ale i szanse na Nobla. Pamiętam wynik analiz aktywności seniorów w nauce, przeprowadzonych kilka lat temu w USA. Okazało się, że ci seniorzy (większość), którzy z osiągnięciem emerytury nie zaprzestają działalności naukowej, nie są mniej wydajni od młodszych kolegów mimo niemałych ograniczeń w sensie organizacyjnym. A na konferencji SIPS w 2023 r. brało udział dziewięciu noblistów – seniorów, z których jeden miał 100 lat i był w pełni aktywny!

Zabiegiem „odmładzającym” mogłoby stać się wprowadzenie statusu „stan spoczynku”, analogicznie jak u sędziów czy prokuratorów. Taką decyzję premier Tusk podjął oficjalnie podczas swojej poprzedniej kadencji, lecz biurokracja to „wymanewrowała na manowce”. Więc teraz „młodzież” atakuje – m.in. insynuując, że seniorzy dostają po 6 tys. zł za członkostwo. To nieprawda, nikt z nich nie szanuje swojego członkostwa w Akademii za pieniądze, zresztą znacznie niższe niż wspomniana suma (gdzieś poniżej 2 tys. zł netto miesięcznie).

Dojmujące jest wrażenie, że prawa Parkinsona zawładnęły umysłami reformatorów. Zaś uderza brak jakiejkolwiek tendencji „reformatorów”, by oprzeć koncepcje na wzorach zagranicznych. A jest tam niemało ważnych doświadczeń. Czyli: Finis Academiae? oraz Chichot Parkinsona?

PROF. JANUSZ LIPKOWSKI
CZŁONEK RZECZYWISTY PAN,
W LATACH 2003–06 WICEPREZES AKADEMII

Polityka 32.2024 (3475) z dnia 30.07.2024; Do i od Redakcji; s. 91
Reklama
Reklama