Wierzący wśród niewierzących, niewierzący wśród wierzących
Zbigniew Mikołejko. Wierzący wśród niewierzących, niewierzący wśród wierzących
W wieku 72 lat odszedł prof. Zbigniew Mikołejko, filozof i historyk religii, związany z Polską Akademią Nauk, pedagog, eseista, poeta. Centrum jego zainteresowań była religia. Poświęcił jej kilkanaście książek (m.in. „Żywoty świętych poprawione”, „Emaus oraz inne spojrzenia do wnętrza Pisma”, „We władzy wisielca”) i setki artykułów. Nazywany „nadwornym polskim religioznawcą”, o religii najczęściej mówił w wywiadach. O sobie zaś – że jest wierzącym wśród niewierzących i niewierzącym wśród wierzących. Gdy spytałam, kim jest, kiedy jest sam, odpowiedział w charakterystycznym dla siebie stylu: „Wtedy jestem najbardziej zabłąkany między młotami wiary i niewiary”. I choć przyznawał, że do niewiary mu bliżej, potrafił rozumieć racje obu stron. Jednak nie tylko dlatego stał się postacią medialną.
Warto było z nim poruszać każdy temat, bo był erudytą absolutnym. Na łamach POLITYKI rozmawialiśmy o świętych i o filozofach, ale też o kotach, które kochał miłością absolutną („jestem kociarzem zawołanym i bezkrytycznym” – mawiał), czy o papierosach. A palił z upodobaniem i uporem, bo jak deklarował – w czasach drakońskich zakazów – nie da sobie odebrać wolności wyboru. Nie unikał tematów politycznych, a potrafił patrzeć na naszą rzeczywistość w sposób przenikliwy. Jest autorem sformułowania „religia smoleńska”; jako pierwszy w obrzędach odprawianych po katastrofie dostrzegł karykaturę kultu.
Miał w sobie pasję uczenia, bezinteresownego dzielenia się wiedzą. Nie ograniczał się do sal wykładowych. Dla swoich uczniów organizował wyjazdy naukowe, udzielał się na Uniwersytetach Trzeciego Wieku. Do końca pisał. Niedawno ukazał się jego erudycyjny esej – wstęp do libretta opery „ahat ilī. Siostra bogów”, na motywach powieści Olgi Tokarczuk. Planował kolejne książki.
W ostatnim wywiadzie dla POLITYKI rozmawialiśmy o oswajaniu śmierci. To był czas pandemii. „Jak wszyscy, boję się ostatecznego rozsypania. Ale też mam świadomość, że stojąc nad otchłanią, jestem do czegoś zobowiązany” – deklarował. – „Do pracy, do prób myślenia, pisania, tworzenia, uczenia. Musimy bowiem zadzierzgnąć sens, żeby nie popaść w absolutną niewolę śmierci. Ona przecież i tak nastąpi. Ale ważne jest to, co dzieje się między naszym wrzuceniem w świat, bez naszego zachcenia przecież, i wykopaniem ze świata, też bez naszej woli. Stoi więc przed nami zadanie nadania sensu, budowania pewnej rzeczywistości, symbolicznej i zarazem realnej, wspólnej z innymi, bo samotnie nie da się tego zrobić”.
Będzie Cię nam brakowało, Profesorze.