W poniedziałek 29 stycznia oficjalnie i uroczyście pożegnamy Ewę Wanat – najbardziej żywą i głodną życia osobę pod słońcem. Zmarła 13 grudnia, a pogrzeb jest dopiero teraz, bo Ewa przeżyła swoje ciało. Nie tylko symbolicznie – w naszej pamięci, ale też biurokratycznie: jej prochy dawno były w urnie, ale formalnie żyła, bo trwała walka o urzędowe potwierdzenie zgonu. Ewie pewnie by się podobał ten absurd niemieckiej biurokracji, która wymagała dostarczenia aktu rozwodowego sprzed trzydziestu lat.
Przez te półtora miesiąca każdy z nas żegnał ją po swojemu. Każdy znał inną Ewę, był jej potrzebny do czego innego i co innego od niej dostawał. Była kompanką do zabawy, czasem ekstremalnej, do obśmiewania: polityki, świata, autorytetów, facetów, kobiet. Do dyskusji zaciętych i dyskusji wyważonych. Przyjaciółką do głębokich rozmów o życiu. Kobietą szukającą siebie i świadomą swoich bolesnych miejsc. Szefową nieobliczalną i wspierającą, mocno przejętą misją dziennikarstwa. Pełną buntu feministką, która swoim facetom gotowała obiadki. Dla młodszej siostry, która nie chciała nosić okularów, napisała wierszyk o różowych okularach – i pomogło.
Po jej śmierci opowiadaliśmy sobie o Ewie, każdy o takiej, jaką znał, i dziwiliśmy się tą, której nie znaliśmy. Wspólnie znaliśmy Jej uczciwość, odwagę, prostolinijność i lojalność w stosunku do znajomych i przyjaciół. I – oczywiście – Jej szaleństwo, nieobliczalność i nienasycenie.
Zostały po Niej książki, artykuły, audycje, stworzone przez Nią Radio TOK FM, tematy tabu, które odczarowała i odkłamała. I mnóstwo opowieści, które zaczynają się od: „Pamiętasz, jak Ewa…”. I tęsknota.
Do zobaczenia! – jak powiedziała Ewa w nagranym tuż przed śmiercią pożegnalnym filmiku.
Do zobaczenia 29 stycznia o godz. 12.30 w domu pogrzebowym przy ul. Warszawskiej w Poznaniu. Zamiast kwiatów Ewa prosiła o datki na rzecz Instytutu Dobrej Śmierci (instytutdobrejsmierci.pl). Datki przekazuje się, kupując za dowolną kwotę publikacje o tym, jak dobrze umierać i jak towarzyszyć w dobrym umieraniu.
PRZYJACIELE