O Polityce

Sentymentu zabrakło

Polityka

Parę uwag do artykułu „Arko, gdzie jesteś?” podróżniczki Moniki Witkowskiej, opisującej wyprawy na słynną górę Ararat (POLITYKA 38). Nie ma w nim żadnych błędów. Autorka pisze o „tureckim Araracie” – oczywiście góra leży w Turcji, brak jednak słowa współczucia dla Ormian, którzy w pogodne dni widzą swą świętą górę z daleka, ze swej stolicy Erywania. Autorka pisze wprawdzie o napiętych stosunkach między Turcją i Armenią i że sprawa jest skomplikowana, ale nie wspomina, że Ormianie utracili Ararat po straszliwym ludobójstwie, którego padli ofiarą, a wiele parlamentów, w tym polski Sejm, potępiło tę okrutną zbrodnię, której Turcy zaprzeczają. Nie namawiam, rzecz jasna, do rewizji granic. Jestem od rewizjonizmu jak najdalszy. Skoro jednak autorka pisze również o Ormianach, wypada dodać, że Ararat ma dla nich o wiele większe znaczenie symboliczne niż dla Turków, jest „krwawiącą raną”, obecną w świadomości Ormian i tych w Armenii, i tych rozproszonych po świecie, istnieje w ich literaturze i sztuce. Poza Polską nie ma drugiego kraju na świecie, w którego hymnie znalazł się Napoleon Bonaparte, tak nie ma drugiego kraju na świecie, w którego herbie znalazła się góra Ararat. I nie tylko góra, ale też wody biblijnego potopu, a nawet ta bezskutecznie wypatrywana przez poszukiwaczy arka. Tak więc na tytułowe pytanie artykułu: „Arko, gdzie jesteś?” można odpowiedzieć: w herbie Armenii.

MAREK OSTROWSKI

Polityka 41.2023 (3434) z dnia 03.10.2023; Do i od Redakcji; s. 99
Reklama
Reklama